Czarneńscy funkcjonariusze i szczecineccy leśnicy przygotowali niespodziankę dla mieszkańców Domu Pomocy Społecznej w Bornem Sulinowie. Razem z choinkami i własnoręcznie wykonanymi piernikami przywieźli coś znacznie cenniejszego.
Choć do Bożego Narodzenia jeszcze dwa tygodnie, w borneńskim DPS-ie zapachniało świętami. Zwykle spokojne sobotnie wyciszenie zastąpił radosny rozgardiasz i rozśpiewani goście.
- To bardzo miłe, że tyle osób do nas przyjechało. I całkiem nieźle nam wychodzą te stroiki - śmieje się pan Andrzej. Jego para rąk wystarcza na troje. Za to Monika i Marek dopingują starszego kolegę w tworzeniu świątecznej dekoracji.
- Ja od dzieciństwa mieszkam w takich placówkach. Rzadko widuję rodzinę. Mama też mieszka w DPS-ie, a rodzeństwo jest za granicą - opowiada cierpiący na chorobę Heinego-Medina mężczyzna. Przykuta do wózka Monika niedawno pochowała mamę, a z bratem niespecjalnie się dogaduje. - Takie wydarzenia się fajne. Dobrze, że nas odwiedziliście - mówią.
Pomysł na przedświąteczną wizytę w DPS-ie w Bornem Sulinowie przyszedł do głowy organizatorom spontanicznie, w drodze z Warszawy.
- Wracaliśmy z Centrum Zdrowia Dziecka, dokąd zawieźliśmy prezenty i stwierdziliśmy, że może jeszcze przed świętami moglibyśmy razem coś zdziałać, że może jest miejsce, gdzie ktoś na nas czeka - opowiada młodszy chorąży Cezary Sierzputowski, motor napędowy charytatywnych akcji firmowanych przez służbę więzienną, teraz także w tandemie z Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych w Szczecinku.
- Te akcje organizowane przez funkcjonariuszy, w których mamy swój udział noszą nazwę Dar Serca. Do Warszawy wieźliśmy dary materialne, a tutaj nasz dar serca polega na podarowaniu świątecznej atmosfery. Jesień to nie tylko plucha i słota, może być też słoneczna, wielobarwna. Podobnie jest z jesienią życia, którą można przeżyć pogodnie, jeśli tylko stworzy się dobre dla niej warunki. My chcemy trochę pomóc w stworzeniu takiej atmosfery - dopowiada Marek Stasiuk, rzecznik szczecineckich leśników.
Razem z choinkami przywieźli mnóstwo serca. A także ozdoby potrzebne do zrobienia świątecznych stroików i śpiewającą młodzież z Turowa.
- Jesteśmy rozpieszczani przez rozmaite instytucje, zwłaszcza przed świętami, bo to taki czas, który wyzwala dobro. Sami też organizujemy warsztaty świąteczne, robimy pierniki, wielki łańcuch na choinkę. Ale dla osób mieszkających w takich domach jak nasz niezmiernie ważne jest, że ktoś ich odwiedza, ktoś przyjeżdża specjalnie dla nich. Rozmowa, zainteresowanie, bycie obok - to wyłamuje z rutyny codzienności i sprawia, że czują się ważni, potrzebni. Są w gorszej sytuacji fizycznej, ale przecież zasługują na zauważenie, miłość, szacunek - mówi Krystyna Berydńska, dyrektor DPS w Bornem Sulinowie.
- A ile dobra dokonało się wcześniej? W ludziach, którzy planowali, organizowali, przygotowywali, piekli pierniki? - dodaje z uśmiechem. Bo w pieczenie pierników, które przyozdobiły przywiezione drzewka zaangażowała się niemal cała służba więzienna z Czarnego.
- Dla mnie to piernikowy debiut. Upiekłam ich chyba z 60! A pomagała mi moja córeczka, więc tym bardziej się cieszę, że mogłam wziąć udział w akcji - śmieje się Agata Adamska.
-Trzeba w to włożyć trochę pracy, energii, ale dostajemy znacznie, znacznie więcej. Dlatego też dzisiaj tu przyjechaliśmy z rodzinami, pokazywać naszym dzieciom, że nie można być nastawionym tylko na branie, warto coś dawać z siebie innym - dopowiada Aleksandra Klin.
Zdecydowana większość mieszkańców placówki ma ograniczone kontakty z rodziną lub nie ma ich wcale. Z tym większym wzruszeniem przyjęli te odwiedziny.
- Nie mam już dokąd jechać, całe tamto życie już zlikwidowane. Ciężko być samemu na świecie, nawet, jak mija kilka lat, wcale nie jest łatwiej. Tym trudniejsze są święta, bo wspomnienia jeszcze mocniej dotykają. Podchodziłam ostrożnie do tego pomysłu. Bałam się, że to takie niepotrzebne zamieszanie. Ale jest pięknie - uśmiecha się pani Jadwiga przyglądając się ubieraniu choinki. - Takie spotkania trochę odwracają uwagę, sprawiają, że na sercu robi się cieplej. Mimo, że się nie znamy. Bo przychodzi taki moment, kiedy człowiek myśli, że już nikomu nie jest potrzebny. Dobrze, żeście do nas przyszli…