Pasterce w koszalińskiej katedrze przewodniczył bp Krzysztof Zadarko. Wyjaśniając znaczenie historii Bożego Narodzenia, nawiązał do współczesnych problemów związanych z migrantami i uchodźcami oraz do historii pierwszych rodziców.
Na początku homilii biskup wspomniał o rozmowie, którą w dzień Wigilii odbył z s. Urszulą Brzonkalik, pracującą od trzech lat w Aleppo, koordynującą pomocowy projekt Caritas "Rodzina Rodzinie".
Jak relacjonowała siostra, w Syrii panują obecnie trudne warunki, także z powodu trwającej tam zimy. - Również liczba ludzi, którzy dotychczas chcieli pomagać tamtejszym mieszkańcom, gwałtownie spadła - powiedział biskup, powołując się na słowa swojej rozmówczyni.
Mimo niesprzyjającej sytuacji siostra z Aleppo prosiła biskupa o przekazanie podziękowań. - Ogrzaliście tutaj tak wiele ludzkich serc i wzbudziliście nadzieję, że ktoś daleko pamięta o zapomnianych. Gdybyście wiedzieli, jak bardzo ci ludzie są wam wdzięczni - przytoczył słowa siostry biskup.
- Wszystkim ludziom dobrej woli, którzy przyłożyli swoją rękę i dali swój kawałek serca tym, którzy uciekli przed wojną i znaleźli się w sąsiednich krajach, oraz tym, którzy błąkają się dalej i często nie mają dokąd wracać; wszystkim, którzy pomogli uchodźcom, migrantom, uciekinierom - w ich imieniu chcę życzyć błogosławionych świąt - powiedział biskup do zgromadzonych na Pasterce w koszalińskiej katedrze, a za pośrednictwem mediów do wszystkich.
Nawiązując do słów z Księgi Proroka Izajasza: "Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło", biskup przywołał postacie pierwszych rodziców: Adama i Ewy, którzy przez grzech utracili jedność z Bogiem i musieli opuścić raj.
- Nosimy w sobie ślad Ewy, zaskoczonej swoją głupotą i przerażonej, że posłuszeństwo demonowi zamiast Bogu nieuchronnie kończy się wstydem, wypędzeniem i utratą szczęścia. Nosimy też w sobie ślad Adama, który nie mając odwagi stanięcia w prawdzie, zwala całą winę na drugiego człowieka. Przez całe wieki aż do dzisiaj słychać pytanie Boga z raju: "Adamie, gdzie jesteś?", oraz pytanie pierwszych ludzi: "Co zrobiliśmy?". Czy losem człowieka jest nieustanne błąkanie się, bycie uchodźcą, uciekinierem w poszukiwaniu pokoju, bo to, co było, zostało utracone? - pytał biskup.
Odpowiadając, hierarcha przywołał wydarzenie Bożego Narodzenia.
- W tę betlejemską noc stało się to, co Bóg obiecał właśnie wtedy, w czarnym momencie wstydu i cierpienia, które stały się nieuniknionym skutkiem tamtego grzechu, nazywanego pierworodnym. Wtedy zapewnił, że przyjdzie i naprawi wszystko - niezrozumiałą skłonność każdego z nas do buntu, nienawiści, wojny, kłamstwa, podstępu i zdrady - powiedział biskup, dodając jednak: - Ale kiedy przyszedł, aby tego dokonać, nie znalazło się dla Niego miejsce nawet w gospodzie.
Biskup wyjaśnił, jak wydarzenie Bożego Narodzenia może wpłynąć na los człowieka pogrążonego w ciemności, który przez grzech staje się wygnańcem z raju.
- Na świadków swojego przyjścia na świat Bóg wybrał nieznaną nikomu kobietę z Nazaretu i nieznanego nikomu Józefa oraz niewykształconych pasterzy. Dziś do tego grona dołączamy także i my. Tak jak oni słyszymy słowa: "Nie bójcie się!". Nie bój się narodzie kroczący w ciemnościach; w ciemnościach niesprawiedliwości, podejrzeń, coraz głębszych podziałów, afer, aresztowań; w ciemnościach rozwiedzionych rodziców, skrzywdzonych dzieci, niepewności jutra, terroru, niewiedzy, co zrobić z migrantami i uchodźcami czy jak zreformować sądy. Dziś, w tę noc, narodowi kroczącemu w ciemnościach zapaliła się światłość wielka.
Biskup przypomniał, że przychodzący Bóg pragnie przyjęcia ze strony człowieka. Tylko taka postawa może bowiem zaowocować przełamaniem ciemności.
- W miejsce Ewy, wypędzonej z raju, wstydzącej się swojego grzechu, pojawia się nowa Ewa, Maryja, która pragnie, abyśmy tak jak Ona poczuli cudowny smak świętości, który polega na pokornym zasłuchaniu w słowo Boże i przylgnięciu do Ojca. Mamy też dzisiaj odczuć, że przez fakt bycia uczniami Chrystusa stajemy się nowym Adamem, czyli kimś, kto postanowił, jak Jezus Chrystus, pełnić wolę Ojca.
- Chrześcijanie to naród kroczący w ciemnościach, który ujrzał światło. Dlatego chrześcijanie nie dają prezentów bez nadziei, nie składają życzeń, które są próżnymi słowami bez znaczenia. Tak robi świat, tak robią ludzie, którzy tworzą naród dalej kroczący w ciemnościach, którzy nie przyjęli przychodzącego Boga, którzy nie znaleźli dla Niego miejsca w sercu. Tacy ludzie będą dalej błąkać się, mając poczucie wypędzenia i mnożąc nieustannie pytania: "Gdzie ja jestem?", "Dlaczego to zrobiłem?".
Biskup wezwał zebranych w katedrze do niesienia pokoju wynikającego z przyjęcia Boga każdemu, także, a nawet przede wszystkim wrogom.
- Zanieście do świata Boży pokój z betlejemskiej stajenki. Zanieście, nie czując się lepszymi z powodu swojej przynależności do Jezusa Chrystusa. To nasza powinność, ponieważ świat dzisiaj potrzebuje tajemnicy Bożej miłości - zakończył biskup.