Rozśpiewany korowód zdawał się nie mieć końca. W tym roku wielu koszalinian zdecydowało się włożyć korony na głowy i ruszyć za betlejemską gwiazdą.
Dwa anioły na przejściu dla pieszych to nieczęsty widok. Nic dziwnego, że kierowcy nie mogli oderwać od nich wzroku.
- Cały wczorajszy wieczór szykowałyśmy przebrania, sprawdzałyśmy, czy aureola dobrze się trzyma i czy loki są w porządku. Skoro namawiałyśmy dzieci, które uczymy, żeby się poprzebierały, więc same musimy dać przykład - śmieją się Agata Maliszewska i Marzena Dąbrowska.
Jako nieliczne uczestniczki koszalińskiego orszaku zdecydowały się przywdziać tego dnia specjalne ubranie. Większość ograniczyła się do włożenia papierowej korony na głowę. - Szkoda, bo byłoby jeszcze bardziej kolorowo. Orszak to wielkie jasełka, można dzięki nim pięknie ewangelizować - dodają koszalińskie anioły.
Paru mieszkańcom miasta jednak nastrój jasełkowy się udzielił. Pani Elżbieta też nie szczędziła środków, żeby pokazać się na orszaku.
- Pocięliśmy starą zasłonę i swetry. Wyszły z tego piękne królewskie szaty. A tłuczek do mięsa zamienił się w berło - prezentuje przebrania rodziny. Przyszli, bo bardzo spodobała im się orszakowa tradycja. - W ten sposób świętujemy razem i pokazujemy, że umiemy się cieszyć wiarą - dodaje koszalinianka.
- Jesteśmy tu, bo to fajna parada - kiwają głowami pastuszkowie, czyli Dominika i Julia. - Bo w orszaku jak w życiu. Każdy z nas czegoś szuka. Jeden fajnej zabawy, inny radości na twarzy, inny - Pana Jezusa - dopowiada z uśmiechem baca Henryk Szewczyk.
Koszaliński orszak wyruszył po Mszy św. w katedrze.
- Święto Trzech Króli to święto poszukujących. Nasze pokolenie zgubiło coś bardzo istotnego: szacunek wobec tajemnicy, wobec misterium. Zapomnieliśmy, że odkrywanie jest piękne, że czekanie nie jest martwym czasem. Chcemy wszystko natychmiast i sprowadzamy człowieka do mechanicznego robota sterowanego doraźnymi potrzebami, niezdolnego do zdefiniowania ani celu, ani sensu... Ci, którzy wyruszają w taką drogę, jak Mędrcy, muszą być ludźmi nadziei - mówił bp Edward Dajczak, który przewodniczył Eucharystii. Przypominał, że ludzkie wędrowanie do Boga to odpowiedź na Jego poszukiwanie człowieka.
- Serce Boga jest niespokojne o nas. On pierwszy wyrusza w drogę, to On musiał się zdecydować, że znajdzie się w betlejemskiej stajni, że będzie Bogiem bliskim, dotykalnym, sprawdzalnym, obecnym pośród nas. Ta uroczystość daje nam zadanie i tłumaczy nasze wyjście na ulice: odpowiedzieć na ten niepokój i zanieść Boga innym - mówił bp Dajczak i zachęcał: - Wyruszajmy w drogę, niosąc radość i świadectwo.
Rozśpiewany tłum kolędników towarzyszył Mędrcom ze Wschodu w drodze do stajenki w kościele oo. franciszkanów. Po drodze zajrzeli jeszcze do Heroda urzędującego w miejskim ratuszu i odwiedzili przygotowujących się do świąt Bożego Narodzenia wiernych w parafii prawosławnej. Zbierali także pieniądze, które przekazane zostaną syryjskim rodzinom.
- Idziemy po śladach Mędrców ze Wschodu szukać Boga miłości i pokoju. To też nasza modlitwa o pokój, bo gdy my się cieszymy, wzruszamy, maszerujemy, są miejsca na świecie, gdzie ludzie cierpią. Tym bardziej dziękuję koszalinianom, że włączyli się w akcję Rodzina Rodzinie, którą prowadzi Caritas. Podczas ubiegłorocznego orszaku zebraliśmy na ten cel marszu 6 tys. Nie wątpię, ze i w tym roku będzie podobnie - mówi ks. Tomasz Roda, dyrektor diecezjalnej Caritas.
KONKURS. Szedłeś w Orszaku Trzech Króli? Rozpoznaj się na zdjęciu i wygraj nagrodę.
Szczegóły w niedzielę o 17.00.