To będzie historia o wartościach, które kształtowały młodych ludzi, o walce w ich obronie i o przyjaźni. Pasjonaci historii tworzą film o mieszkającym w Koszalinie uczestniku powstania warszawskiego.
- Wyjątkowo zimny ten sierpień - śmieją się „powstańcy”, przytupując dla rozgrzewki i rozcierając zgrabiałe palce. Bo choć na zewnątrz leży tu i ówdzie śnieg, grać trzeba, jakby kończyło się lato. Gdy pada okrzyk: „cisza na planie!” Zrujnowany pałac w Koziej Górze zmienia się w ogarnięty powstaniem Żoliborz - dzielnicę, w której walczył „Żbik”, czyli Jerzy Leonowicz.
Mieszkający w Koszalinie były żołnierz 9. Kompanii Dywersyjnej AK jest bowiem bohaterem najnowszego filmu, który przygotowują wspólne rekonstruktorzy z "Gryfa" i filmowcy z Projektu Filmowego JART.
Film o "Żbiku" jest trzecią produkcją, która powstała w ramach cyklu „Koszalin. Historie Zapomniane”.
- Chcemy, żeby to były żywe pomniki, które wystawiamy bohaterom mieszkającym tuż obok, po sąsiedzku. Dzisiaj to wiekowi ludzie, ich historie odchodzą razem z nimi. Chcemy więc ocalić to, co możliwe. Rejestrujemy ich wspomnienia, ale też opowiadamy o wartościach, które były dla nich ważne, które popychały ich do radykalnych działań, za co ponosili ogromne konsekwencje - mówi Marcin Maślanka z Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Gryf”, reżyser i scenarzysta. – Opowiadając o powstańcu warszawskim, chcemy też opowiedzieć o harcerzu Szarych Szeregów, bo to ważna część życia pana Jerzego. Harcerstwo go ukształtowało. Pokazujemy też historię wielkiej przyjaźni. „Łoś”, czyli Janusz Kawecki, zginął w powstaniu. Śmierć przyjaciela odcisnęła piętno na panu Jerzym, a także stała się przyczyną jego inwalidztwa. Kiedy szedł zawiadomić rodziców "Łosia", sam został ciężko ranny- dodaje reżyser.
Poprzednie filmy pasjonatów historii z Koszalina, opowiadające o Piotrze Karpowiczu, bohaterze dwóch powstań, oraz o pierwszych powojennych miesiącach na Ziemiach Odzyskanych wzbudziły na tyle duże zainteresowanie, że pojawiły się możliwości dodatkowego finansowania. Dzięki temu filmowcy mogą pozwolić sobie na większy rozmach przy kolejnej produkcji. Zdjęcia potrwają do końca lutego.
- Sceny z dzieciństwa kręciliśmy w Muzeum w Swołowie, teraz plenerów użycza nam Bogdan Andziak, właściciel pałacu w Koziej Górze, będziemy także korzystać z wnętrz Salonu Historycznego „Odkrywcy” w Koszalinie. Mamy nadzieję, że dzięki temu film będzie jeszcze atrakcyjniejszy - mówi Marcin Maślanka.
Premierę filmu o Jerzym Leonowiczu koszalińscy filmowcy zapowiadają na marzec.