Zamiast przesiadywać na przystankach mogą wspinać się lub... prowokować eksplozje. Ośrodek Kultury w Czaplinku wyciąga z domów dzieci i młodzież.
Czaplinecki Ośrodek Kultury zaprosił dzieci i młodzież na codzienne kilkugodzinne zajęcia, i to za darmo. To ma znaczenie, bo wśród uczestników są tacy, którym zdarza się przyjść bez śniadania, pierwszego i drugiego. Tu korzystają z wycieczek do parku rozrywki w pobliskim Dygowie, palą ognisko w lesie pod okiem leśników, wykazują się na scenie podczas zajęć teatralnych lub szkolą, jak ratować życie noworodka i dorosłego.
Nie brakuje zabaw ruchowych na śniegu lub w hali – jest wykańczający fizycznie speedball i wymagająca precyzji wspinaczka na ściance. Wyczekując wieczoru z dyskoteką (w mieście nie ma żadnego klubu, gdzie można by potańczyć), dzieciaki przekonują się, jak świetne były dawne zabawy podwórkowe: w klasy, kapsle, gumę, "szczura".
– Celowo zrezygnowałam z uruchomienia gier na dużym ekranie, bo dzieci mają to na co dzień w domach – mówi instruktorka Aleksandra Łuczyńska, odpowiedzialna za program zimowych zajęć.
Aleksemu Worsowiczowi podoba się, że zajęcia w CzOK-u są urozmaicone, choć, wiadomo, sport wygrywa. – I chemia – dodaje szybko 10-latek, niecierpliwy, że musi poczekać jeszcze 3 lata, by uczyć się jej w szkole. – Fascynuje mnie, że gdy łączę składniki, powstają reakcje. Lubię obserwować, jak tworzą się łańcuchy, jak coś na czymś osiada.
Aleksego nie dziwi, że żeby sprowokować wybuch miesza się sodę z octem, ale już nienewtonowska ciecz, która zachowuje się raz jak woda, raz jak ciało stałe (da się ją przygotować w każdej kuchni, wystarczy woda i mąka ziemniaczana), to dla niego nowość.
Jak przyznaje instruktorka Kamila Trocka, maluchy trudno czymś zaskoczyć, znają niektóre z tych doświadczeń, ponieważ podstawy chemii poznają spędzając w domu czas ze smartfonami. To zresztą cieszy rodziców, pochwalających bądź co bądź pożyteczną rozrywkę. Gorzej z więziami społecznymi, których na odległość zbudować się nie da. – Zajęcia w ośrodku kultury mają tę przewagę, że wyciągają dzieci z domów. To je integruje i, co jest wartościowe, nie tylko w ramach grupy rówieśniczej, ponieważ tutaj mamy w jednej grupie dzieci pięcio- i dwunastoletnie – podkreśla instruktorka.
I choć 6-letnia Marysia Niezgoda lubi zajęcia plastyczne głównie dla sprawności swoich rąk i żeby potem ładniej pisać w zeszycie, to przyznaje, że wprawki manualne w domu to nie to samo, co w domu kultury. – Tutaj jest dużo dzieci i chociaż jest dużo hałasu, to jest fajniej. W domu jest cicho, ale nudno – powiedziała tworząc na kartce kolorowy inicjał swojego imienia.