Ogłaszana kolędami nowina brzmi tak samo pięknie po polsku, jak po ukraińsku. Zwłaszcza gdy jest wspólną modlitwą.
Każdego roku muzycy z Białego Boru i okolic spotykają się na zmianę: raz w cerkwi, raz w kościele. W tym roku cerkiew Narodzenia Przenajświętszej Bogarodzicy rozbrzmiewała głosami chórów, które zjechały się z okolicznych miejscowości.
- Kolędując, tworzymy jedną rodzinę i chwalimy Pana Boga, który do nas przyszedł. To cementuje żyjących na tym terenie wiernych Kościoła greckokatolickiego, ale także wiąże z sąsiadami z Kościoła rzymskokatolickiego. Mówimy różnymi językami, modlimy się innymi obrządkami, ale już 70 lat żyjemy obok siebie na białoborszczyźnie, nasze kultury i tradycje wzajemnie się przenikają – mówi ks. Mariusz Dmyterko, pasterz greckokatolickiej wspólnoty w Białym Borze.
Irena Kowalska nie przypuszczała, że zainicjowane przez kilka osób przedsięwzięcie przetrwa ponad dwie dekady.
- To potwierdza, że jest w nas potrzeba spotykania się. Teraz stawiamy sobie kolejne wyzwanie: ocalić tradycję kolędowania. Bo coraz mniej śpiewamy. To widać także po naszych chórach - polskim i ukraińskim - że zmniejsza się liczba śpiewaków. Starsze pokolenia odchodzą, młodsze - nie chcą się angażować. Coraz mniej śpiewamy też w domach. Dawniej śpiewało się przy wieczerzy wigilijnej, i to nie tylko pierwszą zwrotkę. A szkoda, bo tracimy coś niepowtarzalnego - wyjaśnia dyrygent chóru białoborskiej parafii rzymskokatolickiej.
Na szczęście kolędników wciąż jeszcze można usłyszeć w Białym Borze. Przed publicznością wystąpili uczniowie białoborskich szkół mniejszości ukraińskiej, miejscowi członkowie Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i młodzi „Przyjaciele Dobrej Muzyki” z Brzezia. Były chóry cerkiewne: gospodarzy oraz gości z Miastka i chóry kościelne: z Białego Boru, malutkich Kołtek i z Sępólna Wielkiego. Zaprezentowały się również „Katarzynki” z Przybrdy, a z sąsiedniej diecezji pelplińskiej przyjechał Chór Balladyna z Debrzna.
Były też niespodzianki. Goście specjalni: zespół „Widymo” z Sanoka, którego członkinie wyśpiewały kolędniczą tradycję Karpat oraz zespół „Łehka doriżka”, który przyjechał aż Tarnopola podbiły serca białoborskiej publiczności.
- Kolędy tworzą doskonałą przestrzeń do spotkania. Znamy je od kołyski, tkwią mocno w naszych sercach, ogłaszamy nimi naszą radość z Bożego Narodzenia. Chociaż robimy to w dwóch językach, wchodzimy w dialog, a tylko wtedy możemy się poznawać - dodaje Włodzimierz Fil, „ojciec chrzestny” Białoborskiego Kolędowania.
Kolędowanie zakończyła tradycyjnie wspólnie wyśpiewana „Cicha noc” oraz życzenia - szczególnie mocno wybrzmiały te o pokój w obydwu krajach i w sercach ich mieszkańców.