Kiedy na szpitalnym korytarzu pojawiają się mundurowi, wydaje się, że żartów nie ma. Tym bardziej, że zaraz w ruch pójdą kajdanki i pałki.
Tymczasem zmęczeni rodzice złapią oddech, a mali pacjenci na chwilę zapomną o chorobie.
Kajdanki zamiast bajki
– Dzień dobry, jesteśmy słuchaczami Szkoły Policji. Może któraś z pań chciałaby wyjść na kawę? – posterunkowy Łukasz Pelski przedstawia siebie i koleżanki. Początkowe zdumienie mam szybko zastępuje uśmiech. Zwłaszcza gdy widzą, z jaką łatwością funkcjonariusze nawiązują kontakt z ich chorymi pociechami. W nietypowej dla siebie roli wolontariusze radzą sobie doskonale i z maluchami, i z nieco starszymi pacjentami. Mają wprawę. Co środę słuchacze słupskiej szkoły policyjnej stawiają się na oddziale dziecięcym Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku. – Wolontariusze cały czas się zmieniają. Przyjeżdża ten, kto ma ochotę i czas. Nie ma obowiązku, ale też nikogo nie trzeba specjalnie namawiać – mówi Łukasz Pelski, który od grudnia koordynuje działania policyjnego wolontariatu.
Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej?
Wykup dostęp do całego materiału. Cena 1,23 zł.
Wykupuję
Zaloguj się i czytaj nawet 10 tekstów za darmo.
Szczegóły znajdziesz TUTAJ.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się