Gdyby nie jego determinacja i odwaga, nie tylko życie Kościoła na tych terenach wyglądałoby dzisiaj inaczej – nie mają wątpliwości uczestnicy konferencji poświęconej dziedzictwu prymasa Augusta Hlonda.
Trasa przejazdu niemal do ostatniej chwili trzymana była w tajemnicy. Mimo to, żeby ominąć zasadzkę przygotowaną przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa z Trzebiatowa, do Kołobrzegu trzeba było jechać przez Karlino, nadkładając ponad 60 km. Do Koszalina prymas także przyjechał z dwugodzinnym opóźnieniem. – „Ale świta Jego Eminencji Ks. Prymasa po pierwszym przecięciu wszystkich opon u aut, od rozsianych wszerz gościńca gwoździ o szerokich łebkach, jechała ostrożnie. (…) Dopiero w trzecim aucie jechał Ksiądz Kardynał Prymas w towarzystwie księży prałatów z Gniezna i Warszawy. Gdy jadący w pierwszym aucie zauważyli gwoździe, wysiadali i zamiatali drogę miotłą, którą wozili ze sobą i powoli przejeżdżali oni i auta następne” – notuje we wspomnieniach ks. Antoni Wołek-Wacławski, proboszcz z Sieciemina. Antoni Siemiński, proboszcz z pobliskiego Sianowa, dodaje do tego obrazka jeszcze jedno: – „W czasie spotkania mówiło się wiele o trudnościach w pracy duszpasterskiej i o walce władzy z religią. Prymas wypowiedział prorocze słowa: Nie bójcie się czerwonego diabła, a zwycięstwo przyjdzie przez Maryję!”. Te słowa dodały nam otuchy do pracy na tych terenach” – przekazuje w swojej relacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.