Pan Oleg jest jednym z niewielu w Polsce lutnikiem harf. Choć był kontrabasistą, dziś woli przywracać życie starym instrumentom. Pani Grażyna efekt jego pracy sprawdza jako muzyk – czy brzmi jak niebo i jak woda.
Muzyka nie poddaje się wymogowi ekspresowego stylu życia. Potrzebuje cierpliwości, poświęcenia. Jeśli nie przebiegasz codziennie palcami po czterech strunach szerokiego gryfu kontrabasu, to zapomnij o byciu kontrabasistą. – Instrument tego nie wybaczy – przyznaje Oleg Wayner, Rosjanin, od lat mieszkający w Polsce. Zapomniał o byciu kontrabasistą na dalekim Kaukazie, w Rostowie nad Donem, i osiadł w podkoszalińskim Konikowie, by reperować instrumenty tym, którzy zapomnieć o nich nie potrafią. Dziś jest wszechstronnym lutnikiem i jednym z niewielu w Polsce fachowcem od harf.. Jeszcze tęskni za kontrabasem. Śni mu się po nocach, że właśnie na nim grał. Teraz jednak jego ręce w innym celu unoszą pudła rezonansowe: by je sklejać, szlifować, cyklinować, lakierować. – Lubię to. Lubię naprawiać stare instrumenty. Czasem ktoś przywozi graty, które nadają się do wyrzucenia do pieca. I zdarza się, że ludzie wyrzucają. A mnie ciekawi, jak dać im nowe życie – mówi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.