Trzysta osób przez kilkanaście minut w skupieniu modli się nad młodą kobietą. Uczą się, jak być narzędziem Pana Boga. Za chwilę głośnym okrzykiem "chwała Panu!" dziękują za cud.
Musimy wyjść z Wieczernika. Jest w nas pokusa wygodnictwa: zbunkrujmy się, zróbmy sobie spotkanie, będziemy się modlić. Oczywiście, życie modlitewne jest kluczem tej posługi, ale potem trzeba iść dalej. Stoimy na dwóch nogach: modlitwa i głoszenie. Jeśli tylko się modlisz, nie będziesz widział Bożej mocy, nie pójdziesz ewangelizować. Ale jeśli tylko ewangelizujesz i zaniedbujesz życie modlitewne, to skąd masz czerpać moc? - pyta Marcin Zieliński zgromadzonych w holu słupskiej podstawówki.
Trzysta osób potwierdza to głośnym „amen!”. Właśnie po to przyjechali: żeby rozpalić w sobie żar Ducha.
- Bądź świadomy, o co prosisz. Jeśli modlisz się, żeby Bóg cię posłał, On cię pośle. A dużo jest pracy w Królestwie Bożym - przestrzega młody charyzmatyk ze Skierniewic.
Lider Wspólnoty Uwielbienia „Głos Pana” przyjechał do Słupska na zaproszenie miejscowej wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym „Święta Rodzina”.
- Warsztaty posługi charyzmatycznej mają nam pomóc na nowo rozpalić chęć posługiwania. Bo mamy świadomość, że wygodniej jest zamknąć się salce parafialnej niż posługiwać modlitwą wstawienniczą. Mamy przecież swoją pracę, rodzinę, obowiązki. Posługa to zobowiązanie, któremu trzeba sprostać, gdy ktoś przychodzi i prosi, żeby się nad nim modlić. Musimy się też nieustannie umacniać - mówi Iwona Mieczkowska, liderka słupskiej grupy.
Zaplanowane początkowo na niewielkie spotkanie liderów i animatorów działających w diecezji grup Odnowy w Duchu Świętym, stopniowo się rozrastało, aż pierwotni zaplanowana lokalizacja okazała się niewystarczająca. Dla trzystu chętnych trzeba było szukać większej sali.
Wielu z nich przyciągnęło na spotkanie nazwisko prowadzącego konferencje i warsztaty Marcina Zielińskiego. Młody ewangelizator ze Skierniewic znany jest ze swojej posługi modlitwą uzdrowienia w Polsce i za granicą. Mówi, że wiara czyni cuda. Przekonuje, że każdy wierzący, może robić wielkie rzeczy w mocy imienia Jezus. Prowadzi liczne warsztaty, konferencje i rekolekcje, podczas których modli się o uzdrowienie chorych.
Agata przyjechała na warsztaty właśnie po uzdrowienie.
- Dostałam od Pana słowo, że odmłodzi moje kości. I byłam pewna, że to dzisiaj się stanie. Czekałam tylko, kiedy usłyszę: „czy są tu osoby z krótszą kończyną?” - śmieje się młoda kobieta, jeszcze pełna emocji.
- Tak, czuję, że to się stało, że chodzę znacznie lżej, że wszystko się wyrównało. Nawet, jeśli nie oznacza to pełnego uzdrowienia, dla mnie to znak, że mam trwać w wierze - dodaje.
Chwilę wcześniej trzysta osób modliło się nad nią, prosząc o cud.
- W imieniu Jezusa! Niech przez moc Twojego imienia, prawa noga będzie uzdrowiona! Niech w Twoje imię biodro wróci na miejsce, niech krótsza kończyna się wydłuży. Przez moc imienia Jezusa: kości, bądźcie zdrowie! Przyjdź Duchu Święty! - powtarzali za charyzmatykiem i prosili śpiewną modlitwą językami.
Gdy kobieta wstała z krzesła po raz trzeci i zrobiła kilka kroków, po sali przetoczyło się gromkie „chwała Panu” i oklaski.
- Żeby nasza modlitwa była owocna, trzeba się jej uczyć. To Jezus leczy, ale my poprzez osobistą formację i warsztaty dowiadujemy się, jak otwierać człowieka na Boże działanie - mówi Iwona Mieczkowska i przyznaje, że posługa wstawienników jest coraz bardziej poszukiwana. Za proszących, którzy do nich przychodzą, modlą się w kościele i w domach.
- Jest w ludziach głód modlitwy. Cześć z nich potrzebuje napełniania się Bogiem, czerpania ze źródła życia, dla innych ten głód pojawia się w związku z brakiem zdrowia fizycznego, czy emocjonalnego, popsucia relacji, trudności duchowych. Uzmysławianie sobie tych potrzeb jest coraz większe, i dlatego coraz większa otwartość ludzi Kościoła, którzy wiedzą, że można od Pana Boga te łaski czerpać - potwierdza ks. Bogusław Fortuński, diecezjalny koordynator Odnowy w Duchu Świętym.
Przyznaje, że posługa charyzmatyczna często kojarzy się z zewnętrznymi cudami, których dokonuje Pan Bóg.
- Niebezpieczeństwo tego, że ludzie będą szukać nadzwyczajnych wydarzeń czy nawet sprowadzać je do taniej sensacji zawsze istnieje. Ale nie możemy się tym zrażać i nic nie robić, o nic nie prosić. Sztuka polega na tym, że nie kierować uwagi na dary, ale na dawcę darów. Wtedy to przynosi odpowiedni skutek. Za Jezusem ludzie też chodzili, bo uzdrawiał, bo rozmnażał chleb, a chodziło o to, by przyjęli zbawienie, które im przynosił. Trzeba o tym przypominać. My jedynie uczymy się, jak stworzyć „salę operacyjną”, przestrzeń, w której człowiek będzie się otwierał na działanie Pana Boga, na Jego uzdrowienia ciała, ducha, relacji - podkreśla i dodaje:
- Najbardziej widoczne są te zewnętrze uzdrowienia, ale mniej spektakularne, a znacznie ważniejsze są te niewidoczne dokonujące się we wnętrzu człowieka, kiedy Bóg uzdrawia relacje, kiedy przynosi pokój serca, kiedy człowiek się do Niego nawraca.