Requiem Mozarta to wymagające dzieło nawet dla profesjonalnych chórzystów, co dopiero, gdy na warsztat biorą go nie muzycy, ale… medycy. Jubileuszowa niespodzianka zachwyciła mieszkańców Białogardu.
Zapowiadając dziesiąte Pomorskie Tournée chórzyści Uniwersytetu Medycznego z Poznania obiecywali niespodziankę i słowa dotrzymali. W tym roku zaprosili melomanów na muzyczną ucztę, przygotowując razem z orkiestrą symfoniczną Filharmonii Koszalińskiej Requiem d-moll KV 626 W.A. Mozarta.
Monumentalne dzieło to też monumentalne przedsięwzięcie. Szczególnie jeśli chórzyści to… przyszli medycy, nie muzycy.
- Miałem trochę obaw, bo Requiem to wielkie wyzwanie. Wymaga dużego aparatu wykonawczego, ale także technicznych umiejętności śpiewania zawodowego. A jak wiemy ten chór tworzą studenci i absolwenci Uniwersytetu Medycznego. Chociaż są wspaniali, to jednak proces pracy jest amatorski - przyznaje prof. Przemysław Pałka, dyrygent i dyrektor artystyczny chóru medyków.
- Nosiłem się z zamiarem zaprezentowania Requiem od samego początku, gdy zacząłem organizować tournée - mówi Paweł Mielcarek, organizator koncertów medyków na Pomorzu.
Przygotowanie tak dużego przedsięwzięcia, angażującego ponad stuosobowy skład muzyków, nie było jednak takie proste i wymagało szczególnej okazji. Chórowi Uniwersytetu Medycznego z Poznania podczas tournee towarzyszą soliści Grażyna Flicińska-Panfil (sopran), Marta Panfil (alt), Paweł Łuczak (tenor), Przemysław Czekała (bas) oraz koszalińscy filharmonicy. Dyrygował prof. Przemysław Pałka.
- Ten rok wydawał się idealny ze względu na dwa jubileusze: 10. Pomorskie Tournee a także 10. urodziny białogardzkiego Centrum Kultury i Spotkań Europejskich. Dzięki temu możemy doświadczyć czegoś pięknego, czego jeszcze nigdy w Białogardzie nie mieliśmy okazji usłyszeć, bo to pierwsze całościowe wykonanie Requiem w naszym mieście - dodaje.
Muzycy przyznają, że to także prezent, który sami sobie sprawili. Przed występem w białogardzkim kościele Mariackim zaprezentowali się publiczności Filharmonii Koszalińskiej.
- Udział w takim przedsięwzięciu to jednak wielkie przeżycie i wielka satysfakcja. Dla większości z nas był to pierwszy i pewnie ostatni taki występ w życiu - nie ukrywa Filip Praczuk, przyszły pediatra.
Początkową tremę, zastąpiła satysfakcja.
- Przyszedł moment, kiedy wszystko zaczęło się sklejać w całość i teraz mamy naprawdę wielka frajdę ze śpiewania Requiem. Cały czas mamy je w głowie, towarzyszy nam wszędzie - mówi chórzysta.
- Mijając się na korytarzu w bursie przez cały czas można był usłyszeć, że ktoś właśnie śpiewa jakiś fragment - dodaje ze śmiechem Joanna Guz, prezes chóru, choć przyznaje, że przygotowanie dzieła niemało ich kosztowało.
- Prace zaczęliśmy pod koniec roku akademickiego, ale ostatnie miesiące były czasem naprawdę wytężonej pracy. Spotykaliśmy się dwa razy w tygodniu na trzygodzinne próby. Wymagało to dyscypliny i determinacji, więc tym bardziej jesteśmy dumni, że udało nam się zrealizować to przedsięwzięcie - zapewnia.
Requiem w wykonaniu poznańskich chórzystów będzie można usłyszeć jeszcze w darłowskim kościele Mariackim podczas niedzielnego koncertu o 18.30.