Do Wielkanocy można się przygotować... szydełkując. Dzięki parafialnemu konkursowi wierni z Białogórzyna, Pomianowa i Zasp Wielkich od kilku lat odkrywają wartość tradycji świątecznych.
Coraz częściej katolicy rezygnują nie tylko z duchowego przeżywania świąt religijnych, ale nawet z tradycji okołoświątecznych. Odejście od nich to trend nie tylko miast, ale i małych, wiejskich ośrodków. Okazuje się jednak, że niewiele trzeba, by je przywracać na nowo. W parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Białogórzynie stało się to za sprawą konkursu na ozdoby wielkanocne.
Konkurs jest inicjatywą oddolną i dzięki sukcesowi, z jakim wystartował w 2012 roku, trwa do dziś. Pierwszy - na palmę wielkanocną - nie mógł pomieścić pod stropem świątyni najwyższej z ich, przywiezionej z powodu rozmiarów na lawecie. W kolejnych latach parafianie rywalizowali wykonując baranki, zajączki i pisanki, a w tym roku pośród 50 dowolnych ozdób najbardziej podobała się wysiadująca pisanki kura wykonana metodą szydełkową autorstwa Janiny Leńczuk.
Rozwiązanie konkursu odbyło się w kościele parafialnym w Niedzielę Palmową po Mszy św., której przewodniczył bp Krzysztof Włodarczyk.
- Ozdoby były wręcz niesamowite, mieliśmy duży problem, żeby wskazać, która jest najlepsza - chwali parafian proboszcz ks. Marek Cieślik, w wydaniu werdyktu wspierany przez biskupa i przedstawicielkę gminy.
Janinę Leńczuk, która półtora miesiąca dziergała kurkę, martwi zanikanie tradycji, a co za tym idzie, pięknego klimatu świąt. Według niej konieczny jest impuls, taki jak np. ogłoszony konkurs, który zmobilizuje ludzi do podjęcia ich na nowo. Ponadto p. Janina wraz z towarzyszkami z Zasp Wielkich wykonała na szydełku, poza konkursem, miniaturowe ozdoby świąteczne. Prace trwały od stycznia, a przed świętami były rozprowadzane jako cegiełka na budowę kościoła w Zaspach Wielkich. - Dzięki konkursom wiele moich koleżanek zaczęło robić ozdoby na święta. To daje dużo radości i przyczynia się do tego, że potem te święta obchodzi się bardziej duchowo - powiedziała parafianka.
- Są rodziny, które takie tradycje kultywowały zawsze i nadal będą to robić, ale są też takie, które nie chcą się zaangażować - ocenia ks. Cieślik. Proboszcz nie ma złudzeń, że niektórych nie da się wciągnąć w lokalne inicjatywy, ale dostrzega zmianę w tych rodzinach, w których pojawiają się małe dzieci. - Mam przykład kilkunastu rodzin w parafii, które w pierwszym konkursie nie chciały się wykazać, a teraz co roku się angażują.
Obecny na uroczystości Jacek Smoliński, wójt gminy Białogard, dodaje, że nie tylko potrzebny jest impuls, by wdrożyć jakąś inicjatywę, ale i lider. - Ludzie z chęcią włączają się w tego typu przedsięwzięcia, ale najpierw potrzebna jest osoba, która się zainteresuje tematem, a potem zaangażuje innych. To jest ważne zwłaszcza w takich małych miejscowościach jak Białogórzyno, ponieważ przy takich akcjach ludzie się integrują - podpowiadał. - Jest tu obecna jakaś delikatna rywalizacja, ale w ich odczuciu jest to przede wszystkim włączenie się we wspólne dzieło. W ten sposób kultywuje się tradycje i, co ważne, przekazuje je następnym pokoleniom.
Bp Włodarczyk zwrócił uwagę parafian na głębokie znaczenie Wielkiego Tygodnia. W homilii skierował ich uwagę na samego Jezusa Chrystusa, którego ofiara stała się dla grzeszników pomostem do Nieba. - Bez tej ofiary, nie mamy dostępu do miłości Boga. Przed nami przepaść, której nie przejdziemy o własnych siłach. Na drugi brzeg możemy przejść tylko dzięki tajemnicy największej miłości Boga, czyli śmierci krzyżowej Jezusa. Krzyż jest tym pomostem, danym nam po to, żebyśmy doszli do Boga, żebyśmy weszli w Jego ramiona - mówił zalecając, by w Wielkim Tygodniu adorować Oblicze Pana Jezusa i modlić się do Niego w prosty sposób - na przykład wymawiając w skupieniu imię "Jezus".