Ciężka choroba lub wiek sprawiają, że znikają wiernym z oczu. Tymczasem ich kapłaństwo trwa – nawet gdy są przykuci do łóżka.
Wierni, którzy przyszli na wieczorną Mszę św., ze wzruszeniem patrzyli na wprowadzanego do świątyni kapłana. Ksiądz kanonik Józef Zwiefka po raz pierwszy od prawie pięciu lat pojawił się w małym kościele nad rzeką, jak kołobrzeżanie nazywają kościół rektoralny. Przybył na chwilę, po biskupie błogosławieństwo, bo dla schorowanego kapłana przykutego na co dzień do łóżka to i tak duży wysiłek. Ale 90. urodziny obchodzi się tylko raz. Ksiądz Józef jest najstarszy wśród diecezjalnych prezbiterów. – Święceniami są od niego starsi, bo swoją drogę do kapłaństwa ks. Józef zaczynał w zgromadzeniu księży werbistów, ale wiekiem jest najstarszym kapłanem diecezjalnym – potwierdza ks. Piotr Zieliński, dyrektor Domu Księży Emerytów w Kołobrzegu, w którym ks. Józef mieszka od lat. Choć w ostatnich latach choroba uniemożliwiła mu wszelką aktywność, nie jest w stanie usunąć niezatartego znamienia, jakie odcisnął na jego duszy sakrament. – Nadal jest księdzem, ważną postacią tego domu, a jego cierpienie jest równie istotne jak każda inna posługa – podkreśla ks. Zieliński. – Cały ten dom jest ważny na mapie diecezji. Jego mieszkańców można porównać do przykładu, którym jest Ojciec Święty Benedykt XVI. Nie spotyka się już z milionami wiernych na placach, podczas wielkich celebracji, ale nadal sprawuje posługę Piotra, choć inaczej. Ofiaruje swoją starość i swoje cierpienie Kościołowi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.