Około 60 tys. pstrągów potokowych trafiło dzisiaj do Parsęty. Wiosenna aura sprzyjała też wielkiemu sprzątaniu królowej pomorskich rzek.
Głównie butelki i puszki, ale także inne pozostałości po szukających wypoczynku nad wodą trafiały do plastikowych worków ochotników, którzy wyruszyli na wiosenne porządki nad brzegami Parsęty, jeziora Rybackiego i zbiornika w Gruszowie. Razem ze strażnikami miejskimi z Karlina i strażnikami leśnymi z Gościna, a także WOPR-owcami powiatu białogardzkiego, członkami Państwowej Straży Rybackiej z Koszalina w teren ruszyli chłopcy z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Podborsku oraz wędkarze.
- Chcemy korzystać z rzeki, to trzeba o nią zadbać. Bo to i zdrowiej, i przyjemniej - mówi Eugeniusz Pozorski, który od lat wędkuje w Parsęcie. Nad rzeką jest niemal codziennie i cieszy się, że ryb będzie jeszcze więcej.
W połowie 2016 r. zarząd nad rzeką objął Związek Miast i Gmin Dorzecza Parsęty. Nowy dzierżawca od razu wziął się do roboty, stawiając sobie za cel, że Parsęta ma być czysta i wolna od kłusownictwa. A także bogata w ryby, bo tylko tak przyciągnie amatorów turystyki wędkarskiej.
Do rzeki trafiają więc miętusy, trocie, łososie, jazie, pstrągi, szczupaki, węgorze. Związek zobowiązany jest do wydania rocznie pół miliona złotych na zarybianie.
- Nie stawiamy na jeden gatunek, jak to się często dzieje przy zarybianiu, ale chcemy zachować bioróżnorodność, stąd cała gama ryb. Wszystko to rdzenne gatunki - wyjaśnia Kamil Piecuch odpowiedzialny za okręg rybacki.
Wczoraj do Parsęty trafił wylęg żerujący jazia, około 960 tys. sztuk, dzisiaj ponad 60 tys. malutkich pstrągów. Jezioro Rybne zaś zasilone zostało karpiami.
- Im wcześniejsze stadium rozwojowe, tym lepiej, bo ryba nabiera odporności, uczy się żyć w naturalnym środowisku, nie jest sztucznie dokarmiana. To wymaga od nas większych nakładów, ale przynosi korzyści - mówi Kamil Piecuch.
W zarybianiu mieli też swój udział uczniowie stanomińskiej podstawówki. Na to, by wpuszczone przez nich do Parsęty pstrągi nadawały się na patelnię trzeba będzie poczekać przynajmniej trzy lata, ale i o inne długoterminowe korzyści w całej akcji chodzi.
- To bardzo ważne, żeby od najmłodszych lat wzbudzać w dzieciach świadomość ekologiczną i odpowiedzialność za środowisko. Jest duża szansa, że dzieci, które same wpuszczą do swojej rzeki ryby, będą o tę rzekę dbać. Budujemy w dzieciach dobre nawyki, a przez nie staramy się także dotrzeć do dorosłych - przyznaje Krzysztof Skrzycki, dyrektor Szkoły Podstawowej w Stanominie.
Dla strażnika rybackiego mali pomocnicy to dobre rokowania na przyszłość.
- Kiedy dzieci poczują się współodpowiedzialne za rzekę, raczej nie wyrosną z nich kłusownicy. Taka młodzież będzie już wiedziała, że można mieć frajdę z wędkarstwa, niekoniecznie myśleć o zysku. Wiele osób w tej chwili już rezygnuje z zabierania szlachetnych ryb, łowi i wpuszcza z powrotem do wody - zauważa Robert Cholewiński, komendant straży rybackiej dorzecza Parsęty.