Skrobanie, smarowanie i mycie - w kołobrzeskim Muzeum Oręża Polskiego odbyło się wielkie odświeżanie czołgów, dział i wyrzutni.
Już z daleka słychać było, że za płotem na wystawie plenerowej kołobrzeskiego muzeum dzieje się coś niecodziennego. Stukanie, szuranie i skrobanie niosło się daleko.
- Każdemu znajdziemy zajęcie - zapewnia Radosław Horanin, koordynujący siódmą edycję muzealnej akcji pod kryptonimem „Wiosenny clean”.
Nie brakowało chętnych do chwytania za druciane szczotki i papier ścierny. Nawet kilkulatki ubrane w nieco za duże ochronne rękawice i okulary zabrały się dziarsko do pracy. Dla najmłodszych to frajda, dla nieco starszych miłośników historii militarnej jedyna okazja, żeby poznać od środka kołobrzeskie eksponaty.
- Dla nas to pomoc, bo każde ręce do pracy się przydadzą. Taka też przyświecała idea Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Oręża Polskiego, żeby mieć udział w utrzymaniu eksponatów w dobrej kondycji. Ale dla wielu osób to spełnienie marzeń, bo mogą z bardzo bliska obejrzeć zabytkowe obiekty - wyjaśnia Radosław Horanin.
W ubiegłym tygodniu porządki przeprowadzono w skansenie morskim, teraz przyszła kolej m.in. na wyrzutnię rakiet „Dźwina” i czołg IS-2.
- To może mniej spektakularna część naszej działalności niż poszukiwania, ale nie mniej potrzebna - śmieje się Paweł Mieszkowicz z Grupy Eksploracyjno-Poszukiwawczej „Parsęta” współpracującej z kołobrzeskim muzeum.
Przyznaje, że akcja to też okazja do fajnego spędzania czasu z synem. Siedmioletni Robert z zapałem wymachiwał drucianą szczotką i papierem ściernym, usuwając rdzę z wyrzutni rakiet i wielkiego działa, na które mógł się wdrapać.
- Nie tylko dla dzieci jest to frajda. Wielu dorosłych też chciałoby zajrzeć, co tam jest w środku w czołgu i jak wyglądają mechanizmy eksponatów, które zwykle tylko się ogląda w filmach - dodaje pan Paweł.