To może niezbyt wyszukane określenie tego, czego dzieci doświadczają w Skrzatuszu. Jedno jest pewne – żeby usłyszały Pana Boga, potrzebują modlitwy i... waty cukrowej.
Niełatwo jest opanować niemal dwutysięczną rzeszę dzieciaków, które nie zawsze zainteresowane są głębszymi treściami, albo w momencie, kiedy proszone są o uwagę, mają akurat ochotę na zjedzenie chipsów. Prawdą jest też, że wielu młodych uczestników spotkania podczas Eucharystii wierci się i niecierpliwie spogląda w stronę nienapompowanych jeszcze dmuchańców. Mimo wszystko w momentach ciszy na twarzach wielu z nich widać skupienie. – Wiara w Boga jest czymś, co mnie umacnia i bez czego nie mogę żyć – dzieli się, zaskakująco dojrzale, 11-letnia Zuzia z Piły. – To jest bodziec, który zostaje często na całe lata. Dziecko doświadcza tutaj wspólnoty wiary. Widzi, że nie jest samo w poszukiwaniu Boga – mówi o znaczeniu skrzatuskich spotkań dla dzieci bp Edward Dajczak.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.