Pieszo, na rolkach, rowerem, w wózku - na różne sposoby koszalinianie maszerowali, mówiąc głośne "tak" za życiem i rodziną.
W koszalińskim Marszu dla Życia i Rodziny można było spotkać ludzi w różnym wieku. Były też całe rodziny, także te wielodzietne.
Państwo Kaczorowscy z Pękanina pojawili się z całą swoją drużyną, liczącą 8 pociech - wszystkie ubrane w jednakowe koszulki.
- Jak widać, jesteśmy otwarci na życie - uśmiechają się państwo Kaczorowscy. - Czy taka duża rodzina stwarza więcej problemów? Te problemy są, ale więcej jest radości. W dużej rodzinie problemy się dzielą na wszystkich, nie mnożą - mówi mama ośmiorga dzieci.
Magdalena i Marek idą z 14-miesięczną Tosią. - To nasze trzecie dziecko. Mamy już dwójkę dorosłych. Tosia przyszła na świat po 20-letniej przerwie. Cieszymy się, że znów możemy przeżywać rodzicielstwo. Urodziłam w wieku 43 lat. Po pierwszym badaniu lekarz wyraził pewne wątpliwości. My powiedzieliśmy wyraźnie, że przyjmujemy ten dar. Okazało się, że Tosia jest zdrowa i rozwija się prawidłowo - mówi Magdalena.
10.06.2018 Marsz dla Życia i Rodziny w Koszalinie
Arkadiusz Wilman /Diecezja Koszalińsko-Kołobrzeska
Mszy św. w kościele pw. św. Józefa Oblubieńca, przed wyruszeniem marszu, przewodniczył bp Krzysztof Włodarczyk. W homilii skupił się na roli wolnej niedzieli w pogłębianiu więzi rodzinnych.
- Odzyskujemy wolne niedziele, które są dobrodziejstwem dla rodzin. Jednak negatywnie odbija się w nas przeszłość. Zatraciliśmy bowiem umiejętność bycia razem. Dzisiaj na nowo musimy się tego uczyć. Pochłonięci różnymi sprawami, zostawiamy siebie gdzieś na boku. Ewentualnie sposobem na przeżywanie wspólnoty jest wyjście do galerii handlowej - mówił biskup.