Słupscy studenci wrócili do korzeni, czyli na Kresy. W Wilnie, Nowogródku i Lwowie pytali Polonię: po czym poznajesz, że bycie Polakiem jest wartością, która łączy nas, tu zebranych?
W ciągu 5 czerwcowych dni, pokonując 2600 km, słupska młodzież zawitała do Wilna, Nowogródka i Lwowa, przez które wiodła trasa projektu „Wracamy do korzeni”. Spotkanie z Polakami mieszkającymi na Litwie, Białorusi i Ukrainie było sposobem uczczenia 100. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę.
Grupa studentów z Duszpasterstwa Akademickiego w Słupsku wraz z uczennicami V LO im. Z. Herberta zawiozła Polonii spektakl Sławomira Mrożka „Na pełnym morzu”.
- Przed rokiem w ramach projektu „Polacy na Wschodzie. Nasze zobowiązania”, realizowanego z funduszy fundacji Energia dla Europy dr. Pawła Kowala, obejrzałem ten spektakl we Lwowie w Teatrze Polskim. Pomyślałem, że jest to świetny materiał do pracy ze studentami – powiedział towarzyszący grupie ks. Łukasz Bikun, słupski duszpasterz akademicki.
Kilka miesięcy pracy pod dyrekcją Joanny Janusiak, polonistki V LO, teatralne rekwizyty wypożyczone z Teatru Nowego w Słupsku, a przede wszystkim entuzjazm młodych zaowocowały koncertem i przedstawieniem, które obejrzeli uczniowie szkoły im. Szymona Konarskiego w Wilnie, mieszkańcy Nowogródka zgromadzeni w Domu Pielgrzyma sióstr nazaretanek i Lwowiacy zebrani w galerii „Własna strzecha”.
Podczas spotkania nie zabrakło czasu na stawianie pytań o polskość, przyjaźń, najważniejsze wartości. W Wilnie, Nowogródku i Lwowie słupszczanie pytali napotkanych: po czym poznajesz, że bycie Polakiem jest wartością, która łączy nas, tu zebranych?
- W niepowtarzalnej atmosferze Wilna spotkaliśmy się z młodzieżą i niesamowitą życzliwością dyrektora szkoły Walerego Jaglińskiego. Wzruszające było spotkanie z Polakami w Nowogródku po Mszy św. w kościele farnym. Najbardziej zaś to we Lwowie - relacjonuje J. Janusiak. - Polacy czekali na nas cierpliwie, mimo że dotarliśmy z półtoragodzinnym opóźnieniem. Trudno się było rozstać.
- To nie wy nam dziękujcie – ze wzruszeniem zareagowała we Lwowie Polka z widowni, gdy młodzi artyści dziękowali za ciepłe przyjęcie i kwiaty. - To my musimy stokrotnie wam podziękować. Nam było blisko tu przyjść, wszyscy jesteśmy tutaj zamieszkali. Ponieśliście taki trud, żeby z nami się spotkać. Dopóki jeszcze jesteśmy, dopóki nie zostaliśmy zjedzeni jak „Na pełnym morzu” - zażartowała na koniec, nawiązując do treści obejrzanej sztuki.
Nie obyło się bez komplikacji na granicy białorusko-ukraińskiej. - Przekraczałam wschodnią granicę jeszcze w latach 80., więc dla mnie nie było to zaskoczeniem - ocenia problemy J. Janusiak. - Kiedy jednak przyszło mi opowiedzieć celnikom treść wystawianej przez nas sztuki i wytłumaczyć, do czego służą rekwizyty wyciągane przez nich z drewnianej skrzyni, wiedziałam: do Lwowa na czas nie dotrzemy.
Projekt dofinansowany był przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Nadesłała Joanna Janusiak.