Jedni się nimi zachwycają. Zachodniopomorscy Łowcy Burz starają się je także poznać – by jeszcze bardziej je podziwiać, ale i chronić innych przed ich skutkami.
Spod bloku w Dygowie wiedzie ścieżka w pole omiatane skrzydłami wiatraków. Horyzont daleko, niebo na dłoni. Kiedy formuje się na nim wał burzowy, widać go doskonale – kłąb chmur zwija się poziomo niczym grafitowa wata na patyku. Zanim Dawid Stępczyński chwyci aparat fotograficzny, sprawdza przyrządy pomiarowe umieszczone na skraju garaży. Co mówią wiatromierz, termometr, ciśnieniomierz? Będzie grzmiało? Jeśli tak, rusza w pole, by podglądać żywioł gnający na Dygowo. – Uwielbiam dynamikę konwekcji, to, jak padają wyładowania – zachwyca się 19-latek, ale nie daje się ponieść marzycielstwu. Dla niego pogoda to przede wszystkim informacja. – Chcę ostrzegać ludzi przed ekstremalnymi zjawiskami i zagrożeniem, o którym często nie mają pojęcia. Chmury, pioruny, prognozy pogody były jego konikiem jeszcze w dzieciństwie. Teraz już nie wystarcza mu zadzieranie głowy w niebo. – Nie mam zamiaru wróżyć z fusów – zastrzega i zasiada za biurkiem. Przegląda modele numeryczne, wykresy, meteogramy – przecież to ważne, jaką wartość ma dzisiaj np. punkt rosy. Sprawdza je kilka razy dziennie, by wieczorem stworzyć prognozę dla okolic Kołobrzegu i Koszalina. – Ta pasja całkowicie mnie wciągnęła – przyznaje 19-latek. Jest uczniem II klasy kołobrzeskiego LO im. Henryka Sienkiewicza. Od lat prowadzi portal Meteo Kołobrzeg, przed dwoma laty dołączył do grupy Zachodniopomorskich Łowców Burz. Swoje łowy uwiecznia na zdjęciach i filmach, a przede wszystkim w notatkach, którymi dzieli się na Facebooku i – jak ma nadzieję – edukuje czytelników. Jego prognozy śledzą miejscowi, sfrustrowani „zgradowanymi” sadzonkami buraczków, i handlarze ryb, niespokojni o sprawność chłodni, które nie zawsze radzą sobie z upałami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.