Polonijna Akademia Chóralna to nie tylko sposób na podnoszenie kwalifikacji muzycznych, ale też troska o zachowanie polskości wśród Polonii.
W ramach XVI Światowego Festiwalu Chórów Polonijnych, który odbywa się w Koszalinie co trzy lata, każdego roku w nieco mniejszym gronie chórzyści wstępują do Polonijnej Akademii Chóralnej. W tym roku przybyło na festiwal 7 chórów - z Białorusi, Czech i Ukrainy, w tym jeden, "Malebor", z Donbasu, dla którego pobyt w Polsce jest zarazem odpoczynkiem od wojny.
Prof. Przemysław Pałka z AM w Poznaniu, dyrektor artystyczny festiwalu, wskazuje na jego wielozadaniowość. - Chodzi przede wszystkim o śpiew i dbałość o podnoszenie poziomu kwalifikacji dyrygentów - mówi. - Ale to także kontakt Polonii z krajem, z językiem ojczystym. Od lat obserwuję spotykających się tu Polaków z różnych krajów. Każdy mówi po polsku, lecz z innym akcentem. A jednak się porozumiewają. Niektórzy dopiero tu zaczynają posługiwać się polszczyzną, której z różnych względów, często niezawinionych, nie nauczyli się w domu.
Zanim chórzyści wykonają Rotę na koncertach w Filharmonii Koszalińskiej oraz w kościołach (plan koncertów, które rozpoczną się 18 lipca i potrwają do 22 lipca dostępny jest TUTAJ), ćwiczą tę pieśń w bursie międzyszkolnej. Przy tak podniosłych utworach Tomasz Karwański, asystent dyrygenta, zauważa łzy w oczach niektórych z nich. - Chwaliłem dziś rano wasze głosy, wiem że możecie zaśpiewać lepiej - mobilizuje wykonawców, przypominając im o podstawowym odruchu: kontakcie wzrokowym z dyrygentem. Jego zadaniem jest czuwanie nad tym, by zespolić ponad sto głosów w jeden pięknie brzmiący chór. Ale najpierw trzeba pokonać złe nawyki, problemy z intonacją, dykcją, tempem.
Te są problemem dla chórzystek młodego, bo zaledwie dwuletniego, chóru "A to my" z Pragi. - Z tych lekcji korzystają zwłaszcza dziewczyny z wysokim głosem - mówi o wydobywaniu wysokich dźwięków Jewgen Morgun, dyrygent 16-osobowego chóru, licząc na to, że może kilka altów uda się przekształcić w bardziej potrzebne w składzie soprany. - Ważne jest dla nich także zaistnienie w dużym chórze, usłyszenie jak to brzmi, gdy śpiewa ponad 100 osób. Zachwycają się, gdy to słyszą.
Jak podaje prof. Pałka, chętnych do tegorocznej akademii było więcej niż miejsc. Ze względu na uszczuplony budżet festiwalu (zorganizowanego z dotacji Senatu RP), przyjęto w Koszalinie zaledwie 130 osób. Udziału odmówiono sześciu chórom. Poza tym sam festiwal przyjmuje coraz bardziej okrojoną czasowo formę - trwa już nie kilka tygodni, lecz zaledwie jeden, a w tym roku trzeba było także zrezygnować z letnich warsztatów dla dyrygentów.