Zdają się nie mieć dna. Mieszczą się w nich buteleczki ze święconą wodą, żołędzie dębów papieskich, ziarno dla ptaków, cukierki dla dzieciaków i nieprzebrane ilości różańców. Czasami nawet… młotek.
W zanadrzu jest też zawsze uśmiech i dobre słowo. – Kaszubi tak znakują swoje narzędzia. Krzyż musi być na początku, bo tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak – Polakiem – mówi ks. Jan Giriatowicz, demonstrując wycięty na trzonku młotka (chwilę wcześniej wyciągniętego spod ornatu) znak krzyża. Sam od ponad czterdziestu lat gorliwie zachęca mieszkańców Słupska do ustawiania krzyży i przydrożnych kapliczek. Z przepastnych kieszeni wyciąga też książkę, jeszcze pachnącą świeżością, napisaną właśnie z okazji 80. urodzin duszpasterza: „Ksiądz prałat Jan Giriatowicz – Kapłan i społecznik”. – Wszyscy księża to społecznicy – macha ręką ks. Jan, z właściwą sobie skromnością. – Dużą książkę trzeba by było napisać o parafii. Ludzie tutaj nie narzekali, tylko robili, co mogli. A ilu jest takich, którzy działają w ukryciu, wolontariuszy, modlących się, ofiarujących cierpienie…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.