Kiedy ucichły strzały i opadł kurz, mieszkańcy Sianowa długo klaskali. Dziękowali nie tylko aktorom, ale także tym, którzy 74 lata temu chwycili za broń i poszli do powstania.
- Trudno było ukryć wzruszenie - przyznaje jeden z widzów, którzy w upalne popołudnie przyszli oglądać, co w tym roku przygotowali dla nich rekonstruktorzy. Bo to już sianowska tradycja, że w rocznicę wybuchu powstania warszawskiego przygotowywana jest żywa lekcja historii.
- Inscenizacją chcemy inspirować - zwłaszcza młodych ludzi - do rozszerzania wiedzy, do własnych poszukiwań. Dlatego w tym roku przywołaliśmy legendarny Batalion „Zośka” i jeden z bardzo ważnych, a może niezbyt dobrze znany powszechnie, epizod powstańczy - wyjaśnia Łukasz Gładysiak, reżyser i scenarzysta przedstawienia.
W tym roku rekonstruktorzy zabrali widzów do pierwszych dni powstania, na ulicę Gęsią. Tu, w środku miasta, był hitlerowski obóz koncentracyjny nazywany „Gęsiówką”. Dzięki akcji powstańców udało się oswobodzić 348 żydowskich więźniów.
- Chcieliśmy opowiedzieć o tym wydarzeniu, także pokazując czołg „Panther” zdobyty przez powstańców, ale z przyczyn technicznych nam się nie udało. Czołg po prostu się popsuł - rozkłada ręce historyk.
W tym roku inscenizacja opowiadała m.in. o zdobyciu transportera.
Karolina Pawłowska /Foto Gość
- Za to jednak mogliśmy pokazać półgąsienicowy transporter opancerzony typu Sd.Kfz.251/3 Ausf.D i przywołać historię „Szarego Wilka”, innego zdobytego przez powstańców pojazdu - dodaje.
W sianowskiej inscenizacji wzięło udział kilka grup rekonstrukcyjnych z Pomorza Środkowego. Jak wyjaśniają, to nie tylko zaproszenie do poznawania historii, ale także ich sposób na oddanie hołdu wszystkim żołnierzom Armii Krajowej.
- Najbardziej nerwowo było za pierwszym razem, za trzecim - jest już spokojniej, ale i tak towarzyszą nam wielkie emocje. Kiedy zaczynamy grać, kiedy padają strzały, jesteśmy jakby w innym wymiarze. Podając kubek wody chłopcom mam wrażenie, jakbym podawała go prawdziwym powstańcom. To ogromne wzruszenie, do łez. Bo u podłoża tej inscenizacji leży coś znacznie głębszego niż przebieranie się. To nasz hołd, to nasze „dziękuję” - opowiada Halina Korczyc, jedna z odtwarzających ludność cywilną w powstańczej stolicy.
- Przygotowywaliśmy się do występu, kiedy z oddali usłyszeliśmy hymn. Zupełnie spontanicznie poderwaliśmy się i stanęliśmy na baczność. Podobnie, gdy o 17 zawyły syreny, zamarliśmy w miejscu. Bo tak trzeba, bo to płynie z serca. I widziałam, że to oddziaływało na kolejne osoby, które też się zatrzymywały - przyznaje.
Duże emocje towarzyszyły też dziewięcioletniemu gazeciarzowi, który miał zatknąć biało-czerwoną flagę na zdobytym transporterze.
- Miałem trochę tremy i bardzo przeżywałem, czułem się trochę, jakbym był w powstaniu. Ale byłem też bardzo dumny - mówi Franek, dla którego był to debiutancki występ. Rekonstruktorem jest też jego tata, a we wcześniejszych inscenizacjach brał udział także starszy brat.
- Cieszę się, że Franek łapie tego bakcyla, ale bardziej cieszy mnie to, że w domu rozmawiamy o historii. Jesteśmy Polakami, powinniśmy pamiętać. Nie tylko w Warszawie, bo stolica była wielkim symbolem oporu Polaków, walczących o przyszłość kraju - mówi Rafał Semołonik.
To wzruszenie udzieliło się również oglądającym. Zwłaszcza, gdy ręce rekonstruktorów ściskał Aleksander Kaczorowski, powstaniec warszawski, honorowy obywatel Sianowa. Widzowie nagradzali brawami także i jego, oddając w ten sposób hołd wszystkim walczącym w powstaniu.
Rekonstrukcję przygotowano także w Słupsku. Widzowie mogli zobaczyć sceny z okupowanej Warszawy, a także walki, które wybuchły po godzinie „W”. Niekonwencjonalny sposób na uczczenie rocznicy wybuchu powstania przygotowano także w Pile. Tu uczestnicy akcji ustawili żywy symbol Polski Walczącej.