W kołobrzeskim kościele pw. Miłosierdzia Bożego bp Edward Dajczak pobłogosławił nowe witraże oraz organy sprowadzone z Kopenhagi.
Budowa kołobrzeskiej świątyni trwa od lat. Pierwszą Eucharystię sprawowano w niej 24 lipca 2016 roku. Kościół jest praktycznie wykończony, choć ciągle pojawiają się w nim nowe elementy wystroju - tym razem pierwsze witraże oraz organy.
Witraże w oknach od strony północnej przedstawiają czterech Ewangelistów, a od strony południowej - patronów diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, czyli św. Wojciecha i św. Maksymiliana. Organy to duży 30-głosowy instrument sprowadzony z Kopenhagi. Pierwotnie miał zostać zainstalowany w kołobrzeskiej bazylice, ale jednak okazało się to niemożliwe.
Ks. Leszek Karpiuk, proboszcz, nie ukrywa swojej radości z tego, że świątynia pięknieje.
- Nasze domy też są coraz piękniejsze. To zrozumiałe, że dbamy o to, ponieważ chcemy w domu czuć się dobrze i chętnie tam wracać. Przez podobieństwo, świątynia jako dom Boży też ma być piękna. To jest przecież miejsce naszego spotkania z Bogiem. Dlatego naszą ambicją powinno być też dbanie o jego wystrój. Jeśli nie ma w tym przesady, to pomaga się modlić - mówi kapłan.
Duszpasterz przyznaje jednak, że dla niego prawdziwym pięknem świątyni jest coś zupełnie innego. - Najbardziej cieszę się wtedy, kiedy świątynia wypełnia się ludźmi. Ona jest właśnie po to - stwierdza.
M.in. o tym mówił także bp Edward Dajczak w homilii podczas uroczystej Mszy świętej.
Nawiązując do postaci proroka Eliasza, który przeżywał głęboki kryzys i zmęczenie swoją misją, biskup przyznał, że podobne wypalenie może odczuwać każdy wierzący, niezależnie od powołania, którym Bóg go obdarzył.
Jak stwierdził biskup, pomocą i umocnieniem w takich chwilach może być, jak w historii Eliasza, pokarm pochodzący od Boga, który w starotestamentalnym opowiadaniu zapowiadał Eucharystię.
- Pokarm, który zsyła Bóg, daje moc przemienienia tego, co wydawało się kresem, w zupełnie nowy początek. Kiedy pojawia się czas próby i nie wiadomo skąd wziąć siły, np. żeby obronić małżeństwo, tutaj przychodzi Bóg, który daje nam moc, aby wędrować - powiedział biskup, wskazując na Eucharystię.
- To po to jest ten trud, żeby była świątynia. To po to są te witraże, organy, żebym ja, człowiek, pozwolił Bogu uczynić mnie nowym podczas Eucharystii - zakończył biskup.
Z wystroju świątyni cieszą się także parafianie.
- To ważne, żeby kościół był piękny - mówi Mariusz Landowski. - Domy też przystrajamy na święta. A każda wizyta w kościele, nawet w dzień powszedni, dla mnie jest świętem. Przecież tutaj spotykam się z Jezusem, moim Panem i Zbawicielem. Dlatego też ubieram się do kościoła inaczej niż na spacer czy do sklepu. Ta zewnętrzność nie jest najważniejsza, ale jest też ważna. Dbanie o wystrój, o ubiór, nie może zastępować tego, jak jesteśmy przygotowani wewnętrznie, ale naturalnie z tego wewnętrznego przygotowania wypływa. Jeśli jestem przygotowany duchowo, to naturalnie staram się przygotować także zewnętrznie - mówi parafianin.