Zdjęta ze szczytu wieży duninowskiego kościoła rozpaliła emocje nie tylko miejscowych historyków.
Duninowska wspólnota cieszy się z długo wyczekiwanego remontu kościelnej wieży. Przy okazji prowadzonych prac nadarzyła się okazja, żeby zajrzeć do miedzianego pojemnika zatkniętego na iglicy. Zwyczajowo w takich miejscach chowa się listy dla potomnych, informacje o fundatorach, właścicielach majątków, czasami drobiazgi dostarczające sporo wiedzy o współczesnych.
Choć nadzieje były ogromne, kapsuła okazała się pusta. Z jej wnętrza wysypały się jedynie pokryte rdzą fragmenty metalu.
- Wielka szkoda, bo rzeczywiście po cichu liczyliśmy na jakieś znalezisko. Może nie na złote dukaty, ale z pewnością bardzo cenne dokumenty - przyznaje ks. Jerzy Wyrzykowski, proboszcz parafii pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Duninowie.
Nadzieję podsycało znalezisko sprzed lat. W miejscowym kościele znajdują się organy Voelknera, znanego na całym świecie pomorskiego organmistrza, który właśnie w Duninowie miał swój warsztat. Podczas remontu instrumentu w 1982 r. w jego wnętrzu odnaleziono trzy cenne księgi sięgające początków kościoła, czyli XIV w.
Niestety, tym razem badacze przeszłości nie mieli tyle szczęścia. Jedną interesującą rzeczą były dziury po pociskach, które przeszyły pojemnik. Kto jednak ostrzelał kościelną wieżę nie wiadomo, bo samych pocisków we wnętrzu pojemnika nie znaleziono. Nie wiadomo też, kiedy zniknęły pamiątki z kapsuły, o ile w ogóle się tam znajdowały.
- Nie wiemy, czy kapsuła nie była otwierana w czasie wojny, kiedy to zabrano na potrzeby przemysłu zbrojeniowego położoną zaledwie kilka lat wcześniej blachę miedzianą. Być może wtedy opróżniono jej wnętrze - rozkłada ręce duninowski proboszcz.
- Co wiemy na pewno? Na konstrukcji hełmu znaleźliśmy oznaczenia ciesielskie z 1830 r., kiedy to kościelna wieża była remontowa. Znajdująca się na szczycie metalowa chorągiewka ma zaś datę wcześniejszą, z 1750 r. Można więc zakładać, że część drewnianej konstrukcji także pochodzi z tego okresu - wyjaśnia Krystyna Mazurkiewicz-Palacz, kierownik słupskiej delegatury Pomorskiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku.
Kościelna wieża w Duninowie wraz z masztem ma wysokość prawie
- Bardzo liczyłam na to, że w kapsule znajdziemy odpowiedź na kilka pytań - mówi Bożena Duda, mieszkająca po sąsiedzku ze świątynią emerytowana nauczyciel historii. Choć nadzieje okazały się płonne, nie czuje się jednak rozczarowana.
- Takie wydarzenie jest okazją do rozbudzenia ciekawości wśród miejscowych. Widać zmianę, która zachodzi w kolejnych pokoleniach. Zainteresowanie przedwojenną historią jest coraz większe i nie budzi już negatywnych emocji. To nie nasza historia, ale historia tej ziemi i warto o nią dbać. I zachowywać ślady. Choćby tak, jak tu, przy kościele. Z jednej strony przy świątyni spoczywa pierwszy polski proboszcz tej parafii, z drugiej - ostatni niemieccy zarządcy tego majątku - wyjaśnia.
Humoru nie traci też duninowski proboszcz.
- Wprawdzie nic nie znaleźliśmy, ale to nie znaczy, że kapsuła po remoncie wróci na wieżę pusta. Włożymy do niej z pewnością dokumenty, które pozwolą następnym pokoleniom odkryć trochę informacji o dzisiejszych mieszkańcach Duninowa i regionu - obiecuje.
Remont wieży oraz kościoła będzie kosztował w sumie pół miliona złotych. Duninowska wspólnota otrzymała na ten cel połowę potrzebnej kwoty, co pozwoli w tym roku wykonać część niezbędnych prac.