Od kilku lat Andrzej Czachorowski jeździ po więzieniach i rozdaje czarne paciorki. Osadzonym w czarneńskim Zakładzie Karnym przywiózł zaproszenie z Afryki i modlitwę, która otwiera serce na Boże przebaczenie.
- „Jeśli modlisz się na „Różańcu Siedmiu Boleści” i rozważasz głęboko jego tajemnicę, znajdziesz siłę, która potrzebna jest do nawrócenia z grzechu i przemiany twojego serca” - zapewnia Maryja, która w rwandyjskim Kibeho przedstawiła się jako Matka Słowa.
Z tym zaproszeniem do Zakładu Karnego w Czarnem przyjechał Andrzej Czachorowski.
- Bardzo interesowałem się objawieniami maryjnymi. Kiedy wydawało mi się, że już przeczytałem o wszystkich, „przypadkiem” trafiłem na audycję o Rwandzie. Tak dowiedziałem się o objawieniach Matki Bożej w Kibeho. Poczułem wtedy wielkie pragnienie, żeby tam pojechać. Tam, na miejscu, poczułem jeszcze większe przynaglenie do tego, żeby włączyć się w Jej dzieło. Tak zacząłem rozdawać różańce - opowiada o swojej misji różańcowej biznesmen z Trójmiasta.
Czarne różańce które rozdaje, nieco się różnią od tych tradycyjnych. Mają po siedem paciorków pogrupowanych w siedmiu częściach. Każda z nich odpowiada jednej z boleści Matki Bożej. Modlitwa ta ma swoją tradycję już w średniowieczu, jednak współczesną popularność zawdzięcza objawieniom maryjnym w rwandyjskim Kibeho.
Andrzej Czachorowski oprócz różańców przywiózł do Czarnego także wykonaną w Rwandzie figurę Matki Boskiej. Karolina Pawłowska /Foto Gość Najpierw pan Andrzej różańce sprowadzał, potem do ich produkcji zatrudnił więźniów z Wejherowa.
- Udaje się je robić niewielkim kosztem, ale nie to jest ważne. Ważniejsza jest intencja tych, którzy je wykonują. Jeden z afrykańskich misjonarzy powiedział, że to cud, że jedni więźniowie robią różańce dla innych więźniów na całym świecie. Bo są one rozdawane nie tylko w Polsce, ale też w Afryce czy w Stanach Zjednoczonych. I nieustannie Bóg stawia ludzi na mojej drodze, którzy chcą włączać się w to dzieło. Jestem świadkiem wielu nawróceń za sprawą tej modlitwy, którą Matka Boża dała nam na trudne czasy - mówi Andrzej Czachorowski.
Miesięcznie powstaje ok. 2 tys. różańców. Nieodpłatnie trafiają do wszystkich zainteresowanych.
- Duchowo otrzymuję więcej, niż zainwestowane pieniądze i czas. Dziewczęta, które widziały Matkę Bożą w Kibeho mówiły o tym, że im dłużej jest się przy Maryi, tym więcej się tego pragnie. Z tymi różańcami jest podobnie. Im więcej ich rozdaję, tym większe jest pragnienie, żeby dotarły do jeszcze większej liczby ludzi - tłumaczy biznesem i dodaje:
- Był czas, kiedy w życiu stałem nad przepaścią. Trzymając się ręki Matki Bożej moje życie nabrało nowego kierunku.
Podczas spotkań, takich jak w Zakładzie Karnym w Czarnem, opowiada przede wszystkim o przesłaniu, które Maryja przekazała w Kibeho, prosząc o nawrócenie: „Módlcie się bez obłudy i hipokryzji”. Jak podkreśla czarneński kapelan, zwłaszcza za kratami potrzeba łaski przemiany serca.
- Osadzenie w więzieniu jest ziemską karą za popełnione czyny, ale dla chrześcijanina jest równie ważne, żeby umieć stanąć ze swoimi przewinieniami przed Bogiem - w pokorze, bez hipokryzji, w całej prawdzie o sobie. Mam więc nadzieję, że ta modlitwa pomoże w dorastaniu do skruchy, wyprosi łaskę skruszonego serca - mówi ks. Marcin Gajowniczek i dodaje:
- Mam nadzieję, że zaowocuje ona także tym, że osadzeni częściej będą pojawiać się przy kratkach konfesjonału.