Diecezjanie przybywają do stóp skrzatuskiej Piety. Witają Ją w atmosferze radosnego śpiewu. Świętowaniu sprzyja także piękna słoneczna pogoda.
Modlitwą śpiewem prowadzoną przez Poldka Twardowskiego i towarzyszącą mu Diecezjalną Diakonię Muzyczną „Tyle Dobrego” pod przewodnictwem ks. Arkadiusza Oslisloka rozpoczęła się Diecezjalna Pielgrzymka do Skrzatusza.
Pielgrzymi gromadzą się na błoniach obok sanktuarium Matki Bożej Bolesnej. Przybywają autokarami w pielgrzymkach organizowanych przez parafie, samochodami, a nawet pieszo - z Piły w pieszej pielgrzymce przybyło 500 osób.
Do modlitwy porywa ich lider uwielbienia Poldek Twardowski, zaangażowany od 17 lat w inicjatywę Poznańskie Wielbienie. Zachęca gromadzących się do chwalenia Boga zarówno śpiewem, jak i ciałem.
Pielgrzymi to wierni z całej diecezji, ale nie tylko. Małgorzata z Łodzi co roku pielgrzymuje do Częstochowy, ale ten rok jest inny. - Nie udało mi się być w tym roku na Jasnej Górze, ale przebywam obecnie w Kołobrzegu i w jednej z parafii usłyszałam o pielgrzymce do Skrzatusza. I zdecydowałam się dołączyć. Jestem tu pierwszy raz, nigdy wcześniej nie słyszałam o waszym sanktuarium - powiedziała. - Pielgrzymowanie daje wolność i odnowę, nawet trudno stwierdzić, co dokładnie, ale jest w tym jakaś niezwykła moc. Dlatego trzeba iść.
Dla pani Małgorzaty ważna jest sama droga, trud pielgrzymki i w ten sposób obcowanie z ludźmi i Bogiem.
Zofia z Kończewa po raz trzeci uczestniczy w diecezjalnej pielgrzymce. - Jestem tu z potrzeby serca. Odkrywam, że z Panem Bogiem jest w życiu łatwiej - powiedziała. Te doświadczenia przekładają się także na codzienność - pani Zofia zauważa, że staje się dzięki temu coraz łagodniejsza. - Nie wybucham gniewem tak jak dawniej, dwa razy zastanowię się, co mam powiedzieć, nawet jeśli nie widzę takiego nastawienia u drugiej osoby. Udaje mi się zachować spokój. Jestem z siebie dumna.
Katarzyna i Grzegorz z Kobylnicy przyjechali do Skrzatusza z… ciekawości. Są tu po raz pierwszy. Kilka lat temu przeżyli nawrócenie i zaangażowali się w Domowym Kościele, gałęzi rodzinnej Ruchu Światło-Życie. - Przede wszystkim mamy dzięki temu motywację, by poznawać miejsca, w których wiemy, że możemy prosić Boga o łaskę trwania na tej drodze - powiedział p. Grzegorz.
Jego żona Katarzyna dodaje, że odtąd zmieniła się ich perspektywa. - Inaczej się wszystko widzi, kiedy człowiek wraca do Boga, wszystko wydaje się takie proste i oczywiste, nie ma żadnych komplikacji, to bardzo ułatwia życie.
(obraz) |