Co słychać przy parafii? przejdź do galerii

Szczekanie psów, mruczenie kotów i kwilenie świnki morskiej. Przy kościele w Manowie po raz drugi odbyło się nabożeństwo z błogosławieństwem zwierząt.

Okazją było niedawne wspomnienie św. Franciszka z Asyżu, obchodzone 4 października.

Pomimo niesprzyjającej, jesiennej pogody, w nabożeństwie uczestniczyło blisko 40 osób. I tyle samo zwierząt – od psów rasy chihuahua, przez mieszańce różnej wielkości, koty dachowce, po owczarki niemieckie. Do wspólnej modlitwy w takim gronie zachęcił wiernych ks. Dariusz Jaślarz, proboszcz parafii w Manowie.

– Musimy propagować nasz szacunek do stworzenia. To wszystko co nas otacza, otrzymaliśmy od Boga jedynie w dzierżawę. Ziemia, środowisko, natura, zwierzęta – to nie są nasze własności. Jesteśmy za nie odpowiedzialni. Zbyt często myślimy rabunkowo o środowisku. Chcemy je wykorzystać, wycisnąć z niego jak najwięcej. Nasze nabożeństwo to m.in. wołanie o to, abyśmy się opamiętali – tłumaczy ks. D. Jaślarz.

Niektóre psy próbują uwolnić się ze smyczy, inne są trzymane na rękach właścicieli. Myszka została znaleziona w Postominie, na działkach. Barbara Patruś działała wtedy w kołobrzeskim schronisku. Miała trzy psy. Stworzyła jej dom tymczasowy, który w praktyce okazał się domem na lata.

– U nas na pierwszym miejscu są zwierzaki. Uczą nas żyć, uczą nas kochać. To są przyjaciele, nigdy nas nie zawiodą. Ich przyjaźń jest szczera, bezwarunkowa, bezinteresowna. Mieszkam na wsi, mamy duże obejście, ptaki żyją w kurniku, psy spacerują wszędzie. Nad całością czuwa bociania rodzina – opisuje uczestniczka nabożeństwa.

Na tym nie koniec. Pani Barbara 20 lat temu wykupiła gąsiorka, który był przeznaczony na rosół. Gęga przed domem do dzisiaj. W tych samych okolicznościach zaadoptowała koguta Karolka. Niedawno do inwentarza dołączył zbłąkany kaczor francuski. Takich historii można usłyszeć znacznie więcej. Ks. D. Jaślarz zwraca jednak uwagę, że to nie jest tylko ckliwe nabożeństwo.

– Ekologia, ochrona środowiska, nie są nowoczesnymi wynalazkami. Powracamy dziś wspomnieniem do postaci św. Franciszka z Asyżu. Jego postawę szacunku do całego stworzenia warto przypominać nie tylko raz w roku – mówi proboszcz parafii w Manowie.

Pani Sylwia trzyma wystraszonego, niewidomego kota na rękach. 12 kilogramów puchatego szczęścia. Odi jest mieszańcem kota rosyjskiego z brytyjskim. Walka o jego życie trwała trzy miesiące. Został przypadkiem znaleziony przez swoją właścicielkę w styczniu, podczas dużego mrozu. W nabożeństwie uczestniczy również Mariusz Jarosik z synem Oliwerem i buldożkiem francuskim Szajlą.

– Mamy jeszcze jednego czworonoga, ale dziś zabraliśmy tego spokojniejszego – opowiada z uśmiechem. – Ten pies towarzyszy nam od roku. Jest psotnym członkiem rodziny, naszym przyjacielem. Jego obecność ma też wymiar terapeutyczny. Mieliśmy kłopoty zdrowotne z Oliwierem, Szajla bardzo mu pomaga. Nasz ksiądz proboszcz jest kreatywny – jeżeli takie nabożeństwa będą kontynuowane, to będziemy na każdym.

Wanda Woźnicka z kołobrzeskiej fundacji "Ogon do góry" przyjechała do Manowa w towarzystwie Ryszarda, Felka i Mai. Psy radośnie biegają po rozkopanym przez dziki trawniku obok kościoła.

– Czasem uważamy, że jesteśmy lepsi od zwierząt, chociaż to nie zawsze jest prawda. Niestety, nie zawsze pamiętamy o trzech podstawowych zasadach w relacjach człowiek – zwierzę: kochaj, szanuj i poważaj.

Na plebani w Manowie mieszkają przygarnięte przez proboszcza dwa psy. Pilnują kościoła i domu. Jak mówi ksiądz proboszcz: "i wszystko gra".

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..