Pilscy licealiści nie zamierzają. W kwadrans nauczyli się migać swoje imiona, do grudnia opanują "śpiewanie rękami" "Lulajże Jezuniu".
Dla uczniów I LO im. Marii Curie-Skłodowskiej w Pile lekcja migania to nie tylko okazja na luźniejszą godzinę lekcyjną. 10 października w II G kilka osób zapisało się po niej na dodatkowe zajęcia z tego zakresu: naukę kolejnych słówek, przygotowanie przedstawienia i kolędowania. Jak wygląda "Lulajże, Jezuniu"? Ponoć łza się w oku kręci, gdy widzi się tę kolędę w języku migowym.
Stowarzyszenie Słabo i Niesłyszących Migacze w Pile pierwszą edycję spotkań z uczniami I LO przeprowadziło minionej wiosny. Jego założyciel Damian Wycisło wraz z siostrą, oboje z wrodzonym głębokim niedosłuchem, uczyli wówczas nastolatków znaków symbolizujących litery, cyfry i podstawowe pojęcia z zakresu codziennego życia. Po półrocznej przerwie drugoklasiści jednak z trudem przypominali je sobie. Stąd pomysł, by tę naukę utrwalać.
- Uczniom podoba się to, że mogą zobaczyć świat osoby niedosłyszącej z jej perspektywy - mówi Angelika Zygmunt, dyrektor I LO. - Co więcej, takie zajęcia to ważna inicjatywa, ponieważ brakuje osób migających. Tłumacze języka migowego coraz częściej są potrzebni w miejscach publicznych, urzędach. Chcemy pokazać młodzieży, że to jest jedna z dróg rozwoju.
Dyrektor uważa, że młodzi nie unikną życia obok osób niepełnosprawnych. - Szkoła jest miejscem, gdzie uczymy tolerancji i wrażliwości na ludzi, którzy są różni od nas.
Mieszko Tobera nierzadko miał do czynienia z osobami niepełnosprawnymi - było nimi wielu jego kolegów w gimnazjum, a poza tym prowadzący lekcję migania Agata i Damiana Wycisło to jego sąsiedzi z klatki schodowej. Dlatego 17-latek nie ma wątpliwości, że warto umieć migać. - Uczymy się innych języków, to dlaczego nie migowego? - mówi. - Ludzie boją się tego, czego nie znają. Ale jeśli w swoim otoczeniu spotykamy się z innością, to potem reagujemy zupełnie inaczej. Nie tylko przyzwyczajamy się do tego, ale lepiej takich ludzi rozumiemy.
Pilscy Migacze nie tylko rozpowszechniają język migowy czy pomagają osobom głuchym w regionie (np. podczas wizyt w urzędach, organizując kursy i spotkania integracyjne), ale pomagają też na odległość - i to dużą. We współpracy z Fundacją Pomocy Humanitarnej "Redemptoris Missio" z Poznania prowadzą w Pile zbiórki aparatów słuchowych (nowych i używanych) dla afrykańskich dzieci. Akcja "Protetyk słuchu w Afryce" przywraca takim dzieciom, często ukrywanym przez rodziny, coś więcej niż sam komfort życia.
- Upośledzenie słuchu przysparza w Kamerunie wiele problemów: głuche dzieci są wykorzystywane jako tania siła robocza, często nie wiedzą nawet, jak mają na imię, ile mają lat - wyjaśnia D. Wycisło. - A wystarczy zadbać o to, by otrzymały aparaty słuchowe.
Zbiórki pieniędzy oraz aparatów słuchowych, środków czystości do nich i baterii zasilających są organizowane w Pile i w Ujściu. Najbliższa odbędzie się w sobotę 13 października na pilskim targowisku.