Wyśpiewają wszystko – od pieśni biesiadnych po pełną oprawę muzyczną Triduum Paschalnego. Od ćwierć wieku żadne wydarzenie świeckie czy kościelne w Karlinie nie może się obyć bez chóru Passionato.
Dla większości karlińskich chórzystów sztuka wokalna to sposób na jesień życia. – Śpiewanie pomaga zachować kondycję, ale też pozwala wyjść z domu. Trzeba się zmobilizować, ubrać, uczesać – mówi Kazimiera Gruchot. Pani Kazia to chyba najbardziej sumienna i obowiązkowa chórzystka. Ani zła pogoda, ani gorsze zdrowie nie są wymówką. Choć na próby trzeba ją już przywozić, a młodsze chórzystki służą ramieniem, kiedy liturgia się wydłuża, nie wyobraża sobie, że miałaby siedzieć w domu. Od 25 lat mocno trzyma soprany w Passionato. Ale w chórze śpiewa znacznie dłużej, bo tradycja śpiewacza istnieje w miasteczku od 1955 roku. Najpierw był to chór kościelny. Kiedy zabrakło dyrygenta, o prowadzenie śpiewaków poproszono Władysława Stefaniaka, wówczas dyrektora szkoły w pobliskim Karścinie i dyrygenta chóru szkolnego. – Miałem świadomość, że chórzyści wcześniej pracowali z profesjonalistami. Chór był oczkiem w głowie śp. ks. Stanisława Głodzika, który troszczył się bardzo o poziom artystyczny, zapewniając chórzystom fachowców. Miałem więc trochę obaw, a i ze strony chórzystów wyczuwałem nieco sceptycyzmu, ale lody szybko zostały przełamane i... jesteśmy razem 25 lat – wspomina pan Władysław. – Nie wiem, kiedy to minęło! – dodaje ze śmiechem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.