7 grudnia, w wigilię Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, w koszalińskim Wyższym Seminarium Duchownym obleczono w sutanny 6 alumnów IV roku.
Celebracja odbyła się podczas I nieszporów tej uroczystości, którym przewodniczył w kaplicy WSD bp senior Paweł Cieślik, towarzyszyli mu zaś bp senior Tadeusz Werno i ponad 30 kapłanów, w tym opiekunowie alumnów i proboszczowie ich rodzinnych parafii. Przybyły także ich rodziny i znajomi oraz siostry zakonne.
– Towarzyszy temu wydarzeniu Matka Najświętsza, ponieważ Ona jest znakiem nowego człowieka, znakiem człowieka obleczonego w szatę świętości – powiedział rektor ks. dr Wojciech Wójtowicz.
Koszalińscy alumni czekali na ten dzień ponad 4 lata, licząc od roku propedeutycznego. To rok dłużej niż w innych polskich seminariach duchownych, gdzie obłóczyny są na trzecim roku studiów. – Dzieje się tak, ponieważ z jednej strony czekamy na dojrzałość kandydatów do kapłaństwa, ich odpowiedzialność, a z drugiej – jako przełożeni – chcemy mieć poczucie bezpieczeństwa i wewnętrzny pokój, że to już ta pora.
W homilii bp Cieślik przedstawił powołanie kapłańskie jako sprawę nie człowieka, lecz Boga, który wybiera niektórych i przeznacza do specjalnych zadań. – Na miano powołanych zasługują w pełni jedynie ci, którzy odpowiedzieli pozytywnie na apel Boży. Człowiek nie może zasłużyć sobie czymkolwiek na to, aby być powołanym przez Boga – powiedział biskup, zapewniając, że niezbędnych umiejętności Bóg udziela kapłanom z własnej, Bożej doskonałości.
Biskup postawił przed alumnami przykład błogosławionego kleryka w sutannie Bronisława Kostkowskiego, słupszczanina wyniesionego na ołtarze, wykazując, że nim oddał on za wiarę i Kościół swe życie w męczeńskim cierpieniu w Dachau, „polubił sutannę, pokochał ten znak kapłańskiej tożsamości i przynależności do Boga”. – Jego związanie się z sutanną płynęło z głębokiej wiary w Boga, z miłości do Chrystusa i bliźnich – mówił bp Cieślik. – Pragnął nosić sutannę, nie było mu jednak dane sprawować Eucharystii. Złożył inną ofiarę – własnego życia.
Zanim alumni pokazali się zebranym na uroczystości w nowym stroju, wyszli z kaplicy niosąc złożone sutanny do jednego z pomieszczeń, w którym zgodnie z seminaryjną tradycją starsi klerycy pomogli im je założyć.
Celebrację obłóczyn poprzedził „tydzień krawatowy”, czyli wymóg noszenia krawata przez cały tydzień podczas wszystkich aktywności w seminarium i poza nim. A ponieważ za nieprzestrzeganie tej zabawnej tradycji „grozi” kara (fundowanie kawy i słodyczy starszym alumnom), to kandydaci do obłóczyn starali się nie rozstawać z tym atrybutem świeckiego mężczyzny i nosili go – jak zapewniają ich starsi koledzy – nawet podczas joggingu.
Krawaty skończyły swój żywot tuż przed celebracją obłóczyn pod nożyczkami alumnów piątego roku.
Jeden z sześciu obleczonych, Mariusz Wolender z Piły, do seminarium wstąpił po maturze. Pamięta, że od momentu przestąpienia progu WSD zarówno on, jak i jego rówieśnicy chcieli jak najszybciej chodzić w sutannach. – Czekaliśmy na nią długo, dlatego dzisiaj przeżywamy tym większą radość, że możemy ją założyć – powiedział kleryk.
Mariusz Wolender ma świadomość, iż noszenie sutanny sprawi, że będzie utożsamiany z Kościołem. - Ale też chcę być za Kościół odpowiedzialny – powiedział. – Dlatego obłóczyny to dla mnie ważne wydarzenie, ono potwierdza na zewnątrz to, co jest w sercu: że pragnę okazać się godnym tego stroju i nie zhańbić go.