Jedni przez miesiąc wieczorami szykowali ozdoby, inni piekli ciasta, a jeszcze inni szeroko otworzyli serca i portfele. Wszystko po to, by pomóc walczyć z chorobą malutkiemu sąsiadowi.
Zanim jeszcze zaczęły bić dzwony wzywające na Sumę, przed redlańskim kościołem trudno było znaleźć miejsce do zaparkowania. Trudno było też znaleźć kogoś, kto miał puste ręce. Jedni przywozili towar na świąteczny kiermasz, inni dostarczali świeżutkie ciasta. – Człowiek jest tyle wart, ile może dać drugiemu człowiekowi – nie ma wątpliwości Anna Wilk. Sołtys pobliskiego Szeligowa, należącego do parafii w Redle, w czerwonej mikołajowej czapie dwoi się i troi, żeby znaleźć miejsce dla wszystkich cudeniek, które przygotowała z sąsiadami. – Choinki z żywego świerka, stroiki na plastrach brzozowych, bombki wykonane techniką decoupage, oklejane koronką i sznurkiem butelki, aniołki – reklamuje ozdoby pani Ania.
Powstawały w wiejskich świetlicach miejscowości należących do redlańskiej wspólnoty. Od miesiąca mieszkańcy spotykali się wieczorami, żeby tworzyć świąteczne cudeńka. – Trochę trzeba było się napracować, ale nikogo nie musieliśmy namawiać. Sporo osób przychodziło, dzieliło się swoimi umiejętnościami, ale przecież i czasem. Właściwie cała wspólnota parafialna się zaangażowała – potwierdza Joanna Balcerzak, sołtys Redła. – Nawet ponad trzydzieści osób potrafiło przyjść – dopowiada Sławomir Goszczyński, sołtys z Wardynia Górnego. – Potrafimy się skrzyknąć i zorganizować, żeby komuś pomóc, tym bardziej że to pomoc dla dziecka. Ta rodzina jest w trudnej sytuacji, trzeba zrobić remont, a już same dojazdy do Szczecina to duże obciążenie dla budżetu.
Wrażliwi sąsiedzi
Filip Roman mieszka w pobliskiej Suchej. Ma niewiele ponad rok i cierpi na białaczkę. Na szczęście ma też sąsiadów, którzy chcą wesprzeć jego rodzinę w walce z chorobą. W małej parafii Redło nie było tej niedzieli chyba nikogo, kto nie dołożył swojej materialnej lub duchowej cegiełki dla ratowania chłopca. – Jesteśmy tak małą społecznością, że nie ma tu osób anonimowych. Wszyscy się znamy, wiemy, kim są rodzice Filipka, dlatego każdy jakoś chciał się w to włączyć. Każdy z nas chciał dać kawałek swojego serca – mówi Jarosław Król, miejscowy radny.
Tej niedzieli – choć pogoda zupełnie nie grudniowa, a z nieba zamiast śniegu pada rzęsisty deszcz – w Redle jest już świąteczna atmosfera. Tym bardziej że z kościoła słychać dźwięki kolędy w wykonaniu znanego cygańskiego zespołu. – Chcieliśmy, żeby akcja nabrała jeszcze większego rozmachu, i postanowiliśmy zorganizować koncert. Pan Bogdan Trojanek i zespół Terne Roma ze Szczecinka, kiedy tylko dowiedzieli się, na jaki cel zbieramy fundusze, bez wahania zgodzili się wystąpić charytatywnie – opowiada Joanna Szopniewska z redlańskiej rady parafialnej.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się