Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Niepodległość według Kaczmarskiego

Od otwierającej spektakl przejmującej „Ballady o Bieli” po tchnące nadzieją „Niech” – piosenkami barda młodzi aktorzy opowiedzieli sto lat wolności.

Wzięcie na warsztat piosenek Jacka Kaczmarskiego i zmierzenie się z legendą wymaga sporo odwagi i wyobraźni artystycznej. Ani jednego, ani drugiego nie brakuje artystom ze Studia Artystycznego im. Ziembińskich w Koszalinie.

− Gdy ktoś pyta, dlaczego robię spektakl z młodzieżą z tak trudnym materiałem, to mówię, że twórczość Kaczmarskiego była i jest zrozumiała dla młodzieży. Tym bardziej teraz, kiedy nie ma niedomówień, kiedy można w wolności myśleć, kiedy o naszej zależności geopolitycznej od Związku Radzieckiego można mówić z perspektywy czasu, kiedy takie sprawy jak Katyń nie są już tabu – wyjaśnia Ewa Czapik-Kowalewska, reżyser i autorka scenariusza, do którego wybrała ponad 20 utworów. Rafał Kowalewski nadał im zupełnie inną ekspresję, wzmocnił przekaz sceniczny, a zarazem odświeżył twórczość barda. – Chciałem odejść jak najdalej od „Kaczmarskiego z gitarą”. Tym bardziej że część utworów wykonuje więcej niż jedna osoba. Założenie od początku było więc takie, że musi to być szerokie w brzmieniu – przyznaje kierownik muzyczny spektaklu. – Często obserwuję u wykonawców, którzy sięgają po twórczość Kaczmarskiego, że za wszelką cenę chcą zaśpiewać jak on. Klonują jego sposób grania i śpiewania, chociaż zupełnie nie wiem po co. Nie da się zrobić drugiego Kaczmarskiego, bo on jest niepodrabialny – dodaje.

Spektakl kładzie akcent na tekstach i melodiach, dlatego scenografia i kostiumy są tak oszczędne, ruch sceniczny przemyślany. W przedstawieniu bierze udział cały zespół Studia Artystycznego oraz protagoniści, czyli starsi koledzy wspierający młodszych swoim scenicznym doświadczeniem. I to wykonania zbiorowe są siłą tego przedstawienia. Szerokie w brzmieniu, naładowane siłą i ekspresją, jak „Górnicy” czy „Hymn” (w świetnej, naprawdę świetnej aranżacji). Momentami można zapomnieć, że na scenie są kilkunastoletni amatorzy. Z indywidualnych interpretacji warto zauważyć Katarzynę Pęksę, Julię Wolską i Nikodema Dąbrowskiego. Gościnnie zagrał także Marcin Tomaszewski, aktor współpracujący na co dzień z teatrem Ateneum. „Obserwator” to spektakl z życzeniem. Przede wszystkim sobie, na przyszłość, na następne stulecie. – „A ty siej, a nuż coś wyrośnie”. I to jest patriotyzm. Robić to, co potrafimy najlepiej, iść cały czas do przodu. Na tym to polega: żebyśmy się nie kłócili, nie dzielili, nie powielali stereotypów o zawistnym Polaku. Wtedy coś dobrego wyrośnie – mówi Ewa Czapik-Kowalewska.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy