Wyjątkowa, bo napisana i nagrana specjalnie dla sąsiadów, którzy w pożarze stracili dach nad głową.
Na początku grudnia pięć rodzin z Lasek Koszalińskich w wyniku pożaru straciło dom. Mieszkańcy z sąsiedniej gminy postanowili, że trzeba coś zrobić, i to jeszcze przed świętami. – Bardzo poruszyła mnie ta tragedia. A ponieważ mieliśmy podobne zdarzenie w rodzinie, wiem, jakie to straszne stracić wszystko w jednej chwili. Dlatego siadłam i… napisałam kolędę – opowiada Sylwia Piotrowska, inicjatorka nietuzinkowego pomysłu na pomaganie.
Od razu pojawiła się idea, żeby w charytatywne przedsięwzięcie włączyć przyjaciół – muzykujących i śpiewających mieszkańców gminy Świeszyno. – Nie trzeba było mnie specjalnie wciągać. Gdyby chodziło o budowanie, pewnie chęci by były, jednak brakowałoby umiejętności, ale skoro chodziło o muzykę, poszło dużo łatwiej – śmieje się Dariusz Mural, który przygotował aranżację utworu. Zadziałali błyskawicznie: kolęda powstała w poniedziałek, a już w czwartek gotowa do śpiewania ekipa była w gościnnym studiu nagrań Radia Koszalin. – Jak na dwa dni pracy efekt jest chyba zadowalający. Kolęda wpada w ucho. Na płycie jest też wersja instrumentalna, więc mamy nadzieję, że razem z nami będą też śpiewać ją inni – dodaje muzyk.
Dobro rodzi dobro
W świetlicy w Konikowie panie z zespołu Konikowianki z niecierpliwością czekają, żeby usłyszeć po raz pierwszy, co udało im się stworzyć. – Kto by pomyślał, że będziemy robić taką karierę – śmieją się wokalistki, które niespełna miesiąc temu postanowiły skrzyknąć się w zespół. – Ale dobrze wiedzieć, że nasze śpiewanie może przyczynić się do tego, żeby komuś pomóc – dodają wzruszone. W projekt zaangażowało się ponad 30 osób. Kto nie śpiewał, pomagał inaczej – choćby zbierając pieniądze na wydanie płyty. Na razie udało im się zebrać kwotę potrzebną do wytłoczenia 400 płyt, ale inicjatorzy przedsięwzięcia nie tracą nadziei, że potrzeba ich będzie przynajmniej drugie tyle.
– Wokół jest naprawdę wiele osób dobrego serca. Jedni przyciągają kolejnych i to jest najpiękniejsze: dobro rodzi dobro. Mam nadzieję, że uda się sprzedać wszystkie cegiełki i że trzeba będzie jeszcze je dorabiać, by ci ludzie, którzy w ciągu kilka chwil stracili cały swój dobytek, dostrzegli, że nie są sami, że jest naprawdę masa ludzi dobrej woli, którzy chcą im pomóc – mówi Jacek Marcinkowski. I chyba się nie myli, skoro płyta rozchodziła się jak świeże bułeczki. Już pierwszego dnia 100 krążków znalazło nabywców!
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się