Poruszającą modlitwą za zmarłych była Msza św. w intencji koszalińskich 15-latek.
Eucharystia odbyła się w sobotnie południe w kościele św. Kazimierza Królewicza w Koszalinie. Na terenie tej parafii mieści się SP 18 z oddziałem gimnazjalnym, do którego uczęszczały zmarłe dziewczęta. Zgromadziła ona tłumy koszalinian - wielu nie zdołało zmieścić się w świątyni. Z inicjatywą odprawienia Mszy św. wyszli jednocześnie wierni, w tym grono pedagogiczne szkoły, jak również posługujący tu kapłani.
Liturgicznemu wydarzeniu towarzyszyła poruszająca atmosfera. Wiele osób nie zdołało ukryć łez, a podczas kazania rozległy się oklaski. Wierni licznie przystąpili do komunii św. w intencji poszkodowanych.
Przewodniczący Mszy św. ks. Wojciech Pawlak, katecheta zmarłych nastolatek, poruszył w homilii wątek ciszy, w której wybrzmiało słowo Boże, dobrane na tę okazję tak, by niosło pocieszenie.
- Cisza jest chyba najbardziej wymownym znakiem, jaki jest nam teraz najbardziej potrzebny - powiedział ks. Pawlak. - Ta cisza, w której serce jest rozdarte i w której to serce krzyczy, chociaż nie słychać głosu. Ta cisza, która będzie nam towarzyszyła, gdy człowiek nie chce niczego słuchać, choć szuka ukojenia, może w rozmowie, może w muzyce, ale nic mu tego ukojenia nie daje. Trzeba nam się z tą ciszą mierzyć. Z tą ciszą, od której na co dzień tak bardzo uciekamy, a która jest teraz jakimś gorzkim lekarstwem. Jak myślę, z biegiem czasu, przyniesie ono trochę zdrowia naszemu wnętrzu.
Kaznodzieja ukazał słuchaczom sens słowa Bożego, odnoszącego się do życia wiecznego, które napełnia nadzieją. Ukazał apokaliptyczny obraz tłumu sprawiedliwych, stojących przed Bogiem w bieli. - Mam w sobie wiarę, że pośród tego tłumu, żyją także one, właśnie tam - powiedział, dopowiadając za św. Janem Ewangelistą, że Bóg otrze łzy z każdych oczu. - Tylko Bóg otrze te łzy skutecznie.
Nawiązując do ewangelicznej sceny ofiarowania Jezusa w świątyni, kaznodzieja mówił o mieczu, który przeszył serce Maryi, na wieść o losie Jej Syna. - Pośród nas ten miecz jest w tej chwili. Niektóre serca są tym mieczem tylko dotknięte, niektóre są nim zranione, ale niektóre są nim przebite na wskroś. Albo rozszarpane na kawałki. Miecz boleści to doświadczenie nas wszystkich. Ale pierwsza przeżywała to doświadczenie Maryja - powiedział ks. Pawlak, rysując przed słuchaczami scenę spod Krzyża. - Przypominam sobie i wam, kochani, tę prawdę, abyśmy w Niej widzieli nadzieję. Przeżywajmy tę boleść z Maryją. Ona już zna tę drogę.
Kapłan powiedział, że kiedy docierały do niego informacje o tej tragedii, od razu pomyślał o Skrzatuszu, dlatego tej Mszy św. towarzyszył, ustawiony przed ołtarzem specjalnie na tę chwilę, wizerunek skrzatuskiej Matki Bożej Bolesnej. - Tak wygląda skrzatuska Pieta. Matka bolesna. Największy dramat rodzica: trzymać na swoich kolanach swoje dziecko - powiedział. Przy czym zwrócił uwagę na Jej nowe imię, które zaczyna być czczone w diecezji: Matka Miłości Zranionej i Naszej Nadziei, wzięte stąd, że na twarzy Piety maluje się pokój. - Ona trzyma na kolanach największy swój skarb, a ma oczy pełne pokoju.
Ks. Pawlak wspomniał o niezrealizowanych planach klasowego spotkania przy herbacie, które teraz powinno dojść do skutku, choć w nowych okolicznościach. Powiedział też o geście, który jako katecheta wykonał kilka godzin po śmierci swoich uczennic.
- W nocy, o pierwszej, kiedy wróciłem do domu, otworzyłem e-dziennik i każdej z nich postawiłem z religii szóstkę, bo im się należała - powiedział - i w tym momencie wśród zebranych rozległy się oklaski. - Potem wystawiłem im wzorowe zachowanie, bo takie im się należało. Obiecałem im te szóstki na koniec roku. Mają je dzisiaj i na zawsze. I niech takie w nas zostaną, a Maryja na ten czas niech wyprasza nam nadzieję. Chwytajmy się Jej Matczynej sukienki, bo tam tę nadzieję znajdziemy - zakończył kaznodzieja.
Czytaj także: