− Trudności zawsze będą, ale miłość, która jest z Boga, jest miłością zdobywającą się na przebaczenie, zaczynanie od nowa, poszukiwanie, budowanie, ochronę rodziny i domu − mówił bp Edward Dajczak do złocienieckich małżonków z dziećmi.
W niedzielę Świętej Rodziny hierarcha przewodniczył Mszy św. w złocienieckim kościele Mariackim, sprawując ją w intencji małżonków i ich bliskich.
– To, że dzisiaj aż tyle rodzin przegrywa, tyle związków się rozsypuje, rodzina jest w kryzysie, ma swoje źródło w tym, że ludzie odchodzą za daleko od Boga i od siebie – zwracał uwagę bp Dajczak. Licznie przybyłym parom małżeńskim, które po homilii odnawiały przyrzeczenia ślubne, biskup przypomniał, że nie jest to tylko formalność, ale powrót do tego, co stało u podstaw ich związku. – Potrzebujemy Jezusa, który będzie fundamentem miłości, żeby nie dać się zwieść tysiącom poglądów i przemijających opinii, zostawiających po sobie gruzy. Obecnie pada wiele słów o swobodzie, zmianie partnerów, ale nikt nie wspomina o bólu dzieci, o zdradzonych ludziach. Mówi się o prawie, ale nie dodaje się, że to prawo do krzywd. Musimy wracać do fundamentu, który Bóg nam darowuje, i na nim budować miłość bezpieczną, dającą szczęście, dotykającą nas do głębi. Nie marnujmy zdolności życia dla drugiego, którą wlał w nas Bóg – zachęcał bp Dajczak.
Hierarcha pobłogosławił także nowy obraz w złocienieckim kościele. To przedstawienie ewangelicznej sceny przemiany wody w wino na weselu w Kanie. – To moje marzenie, które nosiłem od dobrych kilku lat. Mamy w kościele obraz Matki Bożej Opiekunki Rodzin. Jej wizerunek peregrynował wśród wiernych, trwa też intensywna modlitwa za rodziny. A w pewnym momencie dotarło do mnie z mocą, że przecież scena w Kanie dotyczy… rodziny. Pierwszy cud, którego dokonuje Jezus, jest dla rodziny! − tłumaczy o. Wiesław Hnatejko CR, proboszcz złocienieckiej parafii. – Czyni to na prośbę Maryi, na Jej wstawiennictwo zmienia Bożą wolę. Ona sama dostrzega problem młodych. To też dla nas lekcja, że wystarczy zaprosić Matkę Bożą, a Ona dostrzeże, czego nam najbardziej potrzeba, nawet jeśli nie wypowiemy tego słowami – dodaje zmartwychwstaniec.
Wielkie malowidło powstawało przez ponad cztery miesiące. Jego autorem jest krakowski artysta Wieczysław Stasiak. Jak opowiada, prace malarskie poprzedziło wiele rozmów z teologami i poszukiwań.
– Zależało mi, żeby oddać wielość symboli zawartych w tej ewangelicznej scenie. To przecież nie tylko obrazek z wesela, chwila dokonywania pierwszego cudu Jezusa, ale też przejście od Starego Testamentu do Nowego Przymierza. Można się też doszukać zapowiedzi męczeństwa w gwoździach leżących u stóp jednej postaci – mówi malarz. Co wnikliwsi parafianie z pewnością rozpoznają wśród postaci znajome sobie rysy twarzy. Za wzór posłużyli m.in. wieloletni emerytowany złocieniecki organista i jego żona. – Są pięknym świadectwem pięćdziesięcioletniego stażu małżeńskiego i myślę, że warto było uwiecznić taką miłość – dodaje Wieczysław Stasiak.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się