Przyjaciele, rodzina oraz bracia i siostry z wielu wspólnot modlitewnych pożegnali Jana Zagrabskiego, niestrudzonego animatora, ewangelizatora, człowieka wrażliwego na każdą ludzką biedę.
Drobnego, choć obdarzonego stalowym charakterem pana Janka doskonale znali nie tylko białogardzianie. Przez prawie 40 lat propagowania Odnowy w Duchu Świętym, prowadzenia seminariów i spotkań modlitewnych dał się poznać diecezjanom. Wielu z nich przyjechało do Białogardu, by towarzyszyć panu Janowi w ostatniej drodze. Nie wszyscy zmieścili się w niewielkim kościele św. Jerzego. Część z przybyłych uczestniczyła w Mszy pogrzebowej poza murami świątyni.
- Żegnamy go w miejscu, które naznaczył swoją obecnością i troską, gdzie był swego rodzaju świeckim apostołem. Gromadzimy się, żeby podziękować za to, że był z nami, że tak wiele dobra dokonał - mówił przewodniczący liturgii pogrzebowej ks. inf. Antoni Kloska.
Jak przyznają ci, którzy go znali, żył bardzo skromnie. - Nigdy nie chciał się afiszować, nawet w kościele codziennie siadał zawsze z tyłu, pod chórem. Był nie tylko ubogi w duchu, ale też materialnie. Niewiele od życia chciał i potrzebował. Nawet kłopot był, co by mu podarować na imieniny, bo wiadomo było, że zaraz odda to komuś, kto - jego zdaniem - potrzebuje jeszcze bardziej - wspomina swojego parafianina ks. Eugeniusz Kaczor, proboszcz białogardzkiej parafii św. Jadwigi.
Nie posiadał wiele, ale był cichym darczyńcą parafii, wspomożycielem wielu wspólnot zakonnych, szczególnym przyjacielem słupskich klarysek i karmelitanek z Bornego Sulinowa. Ale także dobrodziejem wielu odrzuconych społecznie. Jak sam przyznawał, natchnienie do działalności czerpał od św. Matki Teresy z Kalkuty, z którą miał okazję się spotkać. Terenem misyjnym J. Zagrabskiego było jedno z białogardzkich osiedli.
W 2012 r. Jan Zagrabski został uhonorowany Nagrodą im. kard. nom. Ignacego Jeża Karolina Pawłowska /Foto Gość