Pod hasłem: "Starość się Bogu udała!" odbywają w Skrzatuszu rekolekcje seniorzy. O tym, że starość jest Bożym darem i dopełnieniem życia, przekonuje ich jezuita ze Starej Wsi o. Leszek Balczewski.
Pierwsze rekolekcje dla seniorów zgromadziły 26–28 lutego w skrzatuskim sanktuarium 55 uczestników z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej i spoza niej. Siostry Uczennice Krzyża, widząc duże zainteresowanie nimi, planują, by przekształcić je w stały cykl, podejmujący różne aspekty starości.
Emerytów przyciągnęło hasło: "Starość się Bogu udała!", mimo że nie wszyscy się z tym zgadzają. Wśród argumentów najczęściej wymieniają samotność, dolegliwości zdrowotne oraz skrupuły wynikające z refleksji nad wyborami życiowymi.
Pomysłodawca rekolekcji ks. Paweł Haraburda, wikariusz parafii w Skrzatuszu, jest przekonany, że katecheza osób starszych jest potrzebna. – Starość to chyba najważniejszy moment życia. Warto pomóc seniorom, by je nie tylko zebrali i podsumowali, ale jeszcze wykorzystali – powiedział. – Bo oni wciąż mają wiele do dania. Wiele jest takich przestrzeni, w rodzinie czy w kościele. A nawet jeśli już nie mogą chodzić, to jeszcze wiele jest do rozdania na modlitwie.
Prowadzący rekolekcje o. Leszek Balczewski SJ nie omijał tematu śmierci. Przeciwnie, głównie jej poświęcił nauki. – Dzielę się z ludźmi moim doświadczeniem życia i starości – mówi 87-letni jezuita. – Starość jest nie tylko Bożym darem. Jest także dopełnieniem życia. Wieloletni spowiednik jest przekonany, że świadomość tego to najprostsza i skuteczna recepta nawet dla malkontentów. – Nawet cierpienie, jeśli przeżywa się je ze słowami: "Bądź wola Twoja", pokazuje moc Boga, to, w jaki sposób On dopełnia nasze życie.
Temat śmierci nie przygnębia seniorów. – Mnie to wręcz wycisza – mówi dobiegająca osiemdziesiątki pani Krystyna z Piły. – Owszem, trochę się boję, że Pan Bóg zapyta mnie o sprawy, które zaniedbałam. Ale też chciałabym tę resztę czasu dobrze wykorzystać.
A jej imienniczka, 79-latka z Kołobrzegu, przeżywa wręcz okres radości: z rodziny, prawnuków, córki w zakonie. Byłoby sielankowo, gdyby nie to, że pani Krysia na raka. Dewizą "Wszystko w rękach Boga" wprawia w zdumienie znajomych. – Niebawem jadę na badania sprawdzić, czy się wszystko unormowało. A jeśli nie? Trudno. Cieszy mnie to, że swoje życie przeżyłam dobrze – mówi.
Jednego tylko pani Krysi brakuje. – Miłości. Wydaje mi się, że za mało Pana Boga kocham. Za mało – mówi z uśmiechem.
Siostra Wiktoria Kucharska uważa, że emeryci są złaknieni słowa ludzkiego, bycia ze sobą nawzajem. – Większość z nich mieszka sama. Doskwiera im samotność. Dlatego chcą integrować się, rozmawiać ze sobą. Toteż prócz konferencji, modlitw, nabożeństw, nie brakowało czasu spędzonego na rozmowach przy kawie oraz poważniejszych – z duszpasterzami.