W Kołobrzegu wspominano zmarłego przed rokiem ks. prał. Józefa Słomskiego. Jaki był kołobrzeski kapłan opowiadali kapłani, siostry zakonne i świeccy.
Katolicka Inicjatywa Kulturalna uczciła pierwszą rocznicę śmierci ks. prał. Józefa Słomskiego zaproszeniem kołobrzeżan na wieczór wspomnień pt. "Prałatowe kamienie". Spotkanie odbyło się 14 marca w Regionalnym Centrum Kultury. To gest środowiska, którego zjednoczenie z dwóch grup - związanego z Herbertiadą i Akcji Katolickiej - przed laty zainspirował właśnie prał. Słomski.
- Nasze wspominanie nazwaliśmy "Prałatowe kamienie" - powiedziała Katarzyna Pechman z KIK. - Może się wydawać, że chcieliśmy podkreślić ten budowniczy aspekt z życia ks. prałata. Ale tak nie jest. On przede wszystkim kładł fundamenty wiary.
- To dzisiejsze wydarzenie kulturalne jest historyczne - dodaje Jacek Pechman z KIK. - Dajemy impuls, a jeśli odzew będzie znakomity, być może za rok zorganizujemy "dni Słomskiego".
Na spotkanie złożyły się dwie dyskusje panelowe - najpierw kapłanów wspominających ks. Słomskiego, następnie współpracujących z nim zaprzyjaźnionych osób świeckich. Po raz pierwszy można było obejrzeć film dokumentalny produkcji Jacka Pechmana i Roberta Dziemby, ukazujący zapis ze spotkania z ks. Słomskim na miesiąc przed jego śmiercią.
- Przede wszystkim pokazujemy, jakim był człowiekiem - wyjaśnia J. Pechman. - Uznaliśmy, że pierwsza jego rocznica śmierci to dobry moment, żeby coś takiego zaprezentować. I że prałatowi taki wieczór się po prostu należy.
Wspomnieniami - humorystycznymi, nostalgicznymi czy też ukazującymi niełatwy charakter ich bohatera - dzielili się z licznie zgromadzonymi na sali RCK kapłani: ks. Józef Potyrała, ks. Andrzej Choroba, ks. Marian Subocz, ks. Mariusz Ambroziewicz i s. Kazimiera ze zgromadzenia sióstr felicjanek.
Ks. Subocz, pierwszy wikary ks. Słomskiego, wspomina go jako człowieka konkretnego. - Był dobrym ojcem, zawsze wszystko tłumaczył. I był bardzo konsekwentny, żądał od nas tego, co wiedział, że w parafii jest niezbędne - powiedział.
Podobne zdanie o twardym charakterze prałata ma jego wychowanek ks. Mariusz Ambroziewicz. - Trzeba było go poznać, żeby poczuć jego wartość - stwierdził. Przejawem tego była np. miłość do dzieci i to odwzajemniona. - To był jego klucz do tego, żeby wymagać: najpierw muszą cię polubić. Dziś sam powtarzam te metody w pracy z młodzieżą.
- On był człowiekiem, który potrafił wiele nauczyć. Bardzo to sobie ceniłem - powiedział ks. Andrzej Choroba za chwilę racząc słuchaczy anegdotą, jak to w chwilach zdenerwowania prałata wikariusze salwowali się… "ucieczką" do konfesjonałów.
S. Kazimiera podkreśliła posłuszeństwo prałata wobec zwierzchników. - Wiem, że nieraz stawał wobec trudnych wymagań swoich przełożonych, ale zawsze przyjmował to w duchu wiary - wspomina felicjanka. - Jego umiłowanie hierarchii Kościoła jest wielkim świadectwem, szczególnie w czasach, gdy tak często krytykujemy każdą władzę, także tę w Kościele, w klasztorze - mówiła.
W drugiej dyskusji świeccy współpracownicy i przyjaciele prałata Słomskiego dali wyraz nie tylko szacunku, jakim go darzyli, ale też sympatii i troski. Teresę Jóźwik, katechetkę, prałat nie tylko inspirował do podejmowania kolejnych dzieł apostolskich, ale i uczył - umiłowania liturgii oraz perfekcyjnego wypełniania zadań. - Ale przede wszystkim był otwarty na ludzi, chodziło się do niego z każdą sprawą. My na niego też się otwieraliśmy - powiedziała. Jednym z dowodów tego wzajemnego otwarcia były wspólnie spędzone chwile, święta, oraz wzajemna troska o siebie w czasie choroby. - Kiedy ciężko zachorowałam, ksiądz był u mnie w szpitalu. Także my do końca byliśmy z księdzem. Poznaliśmy jego rodzinę, mamy kontakt z nimi. Cieszymy się, że poznaliśmy takiego kapłana. Wierzę, czuję, że on tam, u góry, w domu Ojca, wyprasza nam wiele łask.
Na wstępie spotkania odczytano listy od rodziny prałata Słomskiego i dwóch sióstr zakonnych, które z nim współpracowały. Wieczór nie mógł się odbyć bez muzyki, bo jak przypominają organizatorzy, prałat bardzo lubił muzykę. Toteż spotkanie uświetniły występy "Kołobrzeskich nutek", które w repertuarze miały jego najbardziej ulubione piosenki religijne.