Dla tych zawodników wyczynem olimpijskim jest pokonanie nierównego podłoża, przejechanie swoim wózkiem 5 m albo... podniesienie głowy. Mierząc się tylko i wyłącznie ze sobą, pokazują najczystsze oblicze sportu.
Dla 25-letniego Łukasza sukcesem jest samodzielne przejechanie wózkiem 5 m. – Jako mama niepełnosprawnego dziecka nauczyłam się cieszyć małymi rzeczami. Każdy taki gest jest dla nas krokiem milowym. Także w stronę samodzielności: bo jeśli mogę przejechać tutaj 5 m, to może uda mi się dojechać do miejsca, do którego sam chcę dotrzeć – nie ukrywa Renata Wismont, jedna z towarzyszących podczas zmagań mam. 10-letni Mateusz będzie nakładać kółka na stojak, zbierać przedmioty i przejdzie po nierównym podłożu. – Jesteśmy pierwszy raz na tego typu zawodach i bardzo nam się podoba. Chociaż jestem dumna z mojego syna każdego dnia, chyba każdy z rodziców chce, żeby jego dziecko było chwalone, docenione, żeby mogło usłyszeć oklaski – dopowiada pani Katarzyna, która przyjechała z Pelplina.
Przyjaciele
Pomorski Dzień Treningowy to dla uczestników programu forma integracji z rówieśnikami i otoczeniem, dla trenerów zaś – okazja do wymiany doświadczeń. Każdy z uczestników zawodów otrzymał medal, wylosowano również zawodników, którzy wezmą udział w podobnych zawodach na szczeblu ogólnopolskim. Jak podkreślają organizatorzy, całe przedsięwzięcie nie mogłoby się odbyć, gdyby nie przyjaciele zawodów: lokalni sponsorzy i wolontariusze. W sprawnym przebiegu zmagań pomagali studenci fizjoterapii słupskiej Akademii Pomorskiej, przyszli technicy masażyści z Wojewódzkiego Zespołu Szkół Policealnych zrzeszeni w Szkolnym Kole Wolontariatu „Medyk” oraz piłkarki ręczne MKS „Słupia”.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się