- To lekcja poszanowania historii tej ziemi i poprzednich pokoleń - mówią uczestnicy projektu rewitalizacji ewangelickiego cmentarza w małej, podczaplineckiej wsi.
Inicjatorem przedsięwzięcia było Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne Tempelburg. Przez cztery kolejne weekendy wolontariusze sprzątali teren nieczynnego cmentarza w Miłkowie, starając się przywrócić pamięć o miejscu i dawnych mieszkańcach wsi.
- Jesteśmy grupą pasjonatów historii z całej Polski. Zrobiliśmy rok temu wycieczkę szlakiem opuszczonych zamków i cmentarzy i tak trafiliśmy na to miejsce. Jego stan był naprawdę zły. Jednego z grobowców w ogóle nie było widać. Postanowiliśmy, że warto to miejsce oddać miejscowemu społeczeństwu i przywrócić o nim pamięć - wyjaśnia Mariusz Kapczuk, prezes zarządu czaplineckiego stowarzyszenia.
Niewiele śladów pozostało po ewangelickich mieszkańcach Miłkowa. Podczas prac udało się odnaleźć jedynie kikuty nagrobnych krzyży. Zniknęły wszelkie elementy metalowe, przetrwały jednak dwa imponujące grobowce rodzinne, które dzięki sprzątaniu terenu udało się wyeksponować. W stojącym w północnej części nekropolii spoczywał m.in. Gustav Brümmer, badacz historii regionu, autor publikacji poświęconych dziejom znanego na Pomorzu rodu von der Goltz i nazewnictwu okolicznych miejscowości. Drugi należał najprawdopodobniej do Louisa Bordta i pełnił również rolę kaplicy cmentarnej.
Na moment uroczystego zakończenia prac i przekazania oczyszczonego cmentarza władzom gminnym członkowie stowarzyszenia przybyli w strojach templariuszy, którzy byli właścicielami dóbr czaplineckich. Jak mówi M. Kapczuk, akcja sprzątania cmentarza to także szansa na opowiadanie o przeszłości pomorskiej ziemi dzisiejszym mieszkańcom. Służył temu także konkurs, do którego zaprosili, zachęcając do odkrywania historii Miłkowa i miejscowego cmentarza.
- Chcemy pokazywać, że przed nami również mieszali tu ludzie, wiele pokoleń tworzyło kulturę i historię. My tylko zainicjowaliśmy proces. Wspomagali nas chłopcy z pobliskiego Salezjańskiego Ośrodka Wychowawczego, którzy włożyli sporo swojej pracy, a przy okazji uczyli się historii. Pomagali nam też mieszkańcy, rolnicy, którzy mimo swoich prac, przychodzili nam pomagać - podkreśla M. Kapczuk.
Realizacja zadania była możliwa dzięki funduszom z programu grantowego pod nazwą „Moje miejsce na Ziemi” Fundacji Orlen - Dar Serca.