30 uciśnięć, 2 wdechy – to jest niezmienne od lat. Zmienia się jednak to, że coraz więcej Polaków o tym wie, m.in. za sprawą Szczecineckiej Akademii Ratownictwa.
Jeszcze dekadę temu w Szczecinku niewielu potrafiło udzielać pierwszej pomocy. Dziś po ulicach miasta chodzi kilka tysięcy przeszkolonych w tym kierunku osób. Niektóre z nich wykorzystały swoją wiedzę w praktyce.
Umiejętności resuscytacji uczą chętnych zapaleńcy ze Szczecineckiej Akademii Ratownictwa. Co więcej, miastu przybywa specjalistów, bo niektórzy jej uczniowie kształcą się dalej w tym kierunku i z ratownictwem medycznym związują swoją przyszłość.
Dajcie chustki!
Maturzysta Bartosz Śliwa zdał już niejeden egzamin dojrzałości. Jeszcze nie ten w szkolnej auli, lecz w kryzysowej sytuacji, gdy trzeba było pomóc osobie nieprzytomnej. Zdarzyło mu się to dwukrotnie, i to nie na dyżurze w ramach zabezpieczania medycznego imprez przez SAR, ale „w cywilu”. Mówią, że Bartosz jak piorunochron przyciąga takie sytuacje. Pierwsza zdarzyła się na gdańskim dworcu. – Dzień wcześniej zauważyłem na ścianie dworca zewnętrzny defibrylator. Zwątpiliśmy jednak z kolegą, czy w ogóle ktoś z niego skorzysta, bo ludzie boją się takiego sprzętu. Niedługo potem sam go używałem do ratowania człowieka – śmieje się Bartosz. Z perspektywy kilku miesięcy ocenia, że wykonał wszystko zgodnie z algorytmami, które doskonali na zajęciach SAR. Drugie wspomnienie tego samego wydarzenia nie jest już satysfakcjonujące: 40-osobowy tłum ludzi, lecz nikt nie rusza do pomocy. – Reanimowałem tego człowieka przez 40 min. Przez chwilę chciał mi pomóc jakiś nastolatek, poza tym nikt. Nawet chusteczek do zatamowania krwotoku, o co dwukrotnie prosiłem, nikt nie chciał mi podać, dopóki nie wykrzyczała tego kobieta z tylnego rzędu.
Poszkodowanego nie udało się uratować. – Jeszcze przez tydzień to wszystko do mnie wracało, siedziałem na zajęciach i nie docierało do mnie, co się wokół dzieje. Wciąż myślałem o tej akcji. Pomogła mi świadomość, że wszystko wykonałem jak należy – mówi Bartosz. Obecnie zamierza zostać zawodowym ratownikiem medycznym.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się