Okruchy historii, ocalone przed zapomnieniem nazwiska, skrawki wydarzeń i… utkany ze wspomnień obraz pomorskiego miasta. Co napisał o tym miejscu ponad sto lat temu reporter „New York Timesa”? I kim była tajemnicza hrabina – opiekunka ubogich w ciężkich powojennych latach?
To opowieści o ludziach, którzy żyli, kochali, tworzyli to miasto przed wojną i po niej. Nie jestem historykiem, bardziej już kronikarzem – mówi o swojej książce Zbigniew Czajkowski. Emerytowanego strażaka w Świdwinie i okolicy znają niemal wszyscy. Także jako badacza lokalnej przeszłości, o której wiedzę skrzętnie zbiera, notuje ją czy odkopuje na strychach przedwojennych kamienic i w sercach mieszkańców – tych dawnych i dzisiejszych. – Niewielu ludzi było wtedy na nabożeństwie, więc zobaczyłem go bez trudu. Jakby chciał przytulić się do murów kościoła. Nie miałem wątpliwości, że ten Niemiec, dawny mieszkaniec Świdwina, przypomina sobie obrazy z przeszłości. To było bardzo poruszające, uświadamiające, że tu nie wszystko zaczęło się od nas. Warto o tym opowiadać – tłumaczy swoją fascynację historią autor książki.
Efekty jego poszukiwań co miesiąc ukazywały się drukiem w wydawanej przez świdwińską parafię św. Michała Archanioła gazetce. – To mnie mobilizuje do poszukiwań. Raz w miesiącu muszę mieć gotową jakąś historię. Część z nich została zebrana w książkę, ale mam tych opowieści jeszcze co najmniej drugie tyle – dopowiada ze śmiechem.
Dziwne miasteczko
Zbigniew Czajkowski przypomina dzisiejszym mieszkańcom miasta o ciekawych osobowościach z tego regionu. Nie tylko tych najsławniejszych, jak wybitny patolog Rudolf Virchow czy urodzona w pobliskim Międzyrzeczu Elisabeth Cruciger von Meseritz, przyjaciółka żony Marcina Lutra i autorka śpiewanej do dziś w kościołach protestanckich pieśni. W książce oddał głos tym mniej znanym. Są opowieści niemieckich i żydowskich mieszkańców, którzy mieszkali i tworzyli to „dziwne, pomorskie miasteczko, w którym wszyscy są szczęśliwi”, jak pisał ponad wiek temu reporter „New York Timesa”.
Jest historia o muzycznym klanie Zummachów, są również wspomnienia pierwszego powojennego burmistrza i historie o pierwszych polskich kapłanach, organistach i ministrantach. – Najciekawszy z nich był ks. prałat Eugeniusz Kłoskowski, kolega szkolny Wyszyńskiego. Oryginał, bohater wielu anegdot. Wszystko umiał załatwić i znany był z ciętego języka. Raz poszedł do komitetu i usłyszał: „A czego ten czarny kruk szuka?”. Nie namyślając się długo, odpowiedział: „Gdzie padlina, tam i kruki” – opowiada ze śmiechem pan Zbigniew.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się