To były sekundy, gdy czteropokoleniowa rodzina z Kępin straciła dach nad głową i dorobek całego życia. Mieszkańcy gminy i parafianie organizują pomoc, ale to kropla w morzu budowlanych potrzeb.
Tydzień po tragedii pan Stefan patrzy na pogorzelisko już spokojnie. Ale serce dalej boli.
- Ja w tym domu od urodzenia mieszkam. To dorobek mojego życia, moich rodziców, a teraz syna i synowej – wzdycha ze smutkiem.
Razem z domem siedmioosobowa rodzina Wiśniewskich straciła też spokój ducha. A wszystko trwało raptem kilka sekund. W ten poniedziałek po południu nad regionem szalała burza i potężna ulewa. Wystarczyło jedno uderzenie pioruna, aby cały ich dobytek spłonął razem z niedawno co wyremontowanym domem.
- Szczęście w nieszczęściu, że to nie zdarzyło się w nocy. Wtedy najprawdopodobniej wszyscy byśmy zginęli – kiwa głową pan Stefan. Pokazując na stojący kilka metrów od domu słup wysokiego napięcia tłumaczy, co się wydarzyło tego felernego popołudnia.
- Znajomy wszystko widział. Uderzyło w słup, trzy odnogi były, zebrały się w kulę i trafiły w nasz komin. Huk był potężny. Syn obleciał cały dom wokoło, ale nic złego nie widział. Sięgnął po klapę ze schodami na strych, a tam już wszystko w ogniu było – opowiada.
- To był dorobek życia trzech pokoleń - mówi Stefan Wiśniewski. Karolina Pawłowska /Foto GośćPan Stefan i pani Halina, syn i synowa razem z dwójką małych dzieci oraz 93-letnia seniorka rodziny zostali bez dachu nad głową. Otrzymali tymczasowe lokum w Żydowie, pan Stefan w przyczepie campingowej trwa na posterunku obok wypalonego domu.
Budynek nie nadaje się do zamieszkania. To, czego nie strawił ogień, zniszczyła woda. Poszkodowani pozostają pod opieką Gminy Polanów i Miejsko–Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Polanowie, jednak wsparcie z ramienia instytucji jest kroplą w morzu potrzeb.
Rodzina na drugim końcu swojej posesji zamierza postawić nowy dom. Na to jednak potrzeba funduszy, których brakuje. Z pomocą ruszyli sąsiedzi, nie tylko z malutkich Kępin, ale także mieszkańcy gminu Polanów oraz cała wspólnota parafialna z Żydowa.
- W takiej sytuacji, gdy człowiek traci wszystko, wszelka pomoc jest ważna. Najbardziej teraz potrzeba domu dla tej rodziny, ale w takiej sytuacji ważne jest także poczucie, że nie zostało się w tym nieszczęściu samemu. Po to także jest wspólnota parafialna – przyznaje ks. Tomasz Rembelski. Parafia uruchomiła specjalne subkonto, na które można wpłacać ofiary na rzecz pogorzelców.
- W tej chwili jest na nim 8,5 tys. zł, z czego 2 tys. od razu przekazała parafialna Caritas. Na najbliższą niedzielę zaplanowaliśmy zbiórkę do puszek. Dostałem też zapewnienie, że diecezjalna Caritas również coś dołoży. Wiele osób od razu zareagowało, niosąc pomoc w rozmaity sposób. Boimy się tylko, że za chwilę emocje z każdym kolejnym dniem będą opadać i czy wystarczy determinacji, żeby dalej iść z konkretną pomocą – mówi proboszcz żydowiańskiej parafii.
- Tyle dobrych ludzi jest dookoła. Zaglądają, pytają, jak pomóc. Ale nam w tej chwili najbardziej przydałyby się materiały budowlane, żeby mieć z czym ruszać z budową. Aby tylko zacząć. A tu się trawę zasieje, żeby nic widać nie było, żeby serce nie bolało – kiwa głową pan Stefan.
Pogorzelców z Kępin można wesprzeć także finansowo, wpłacając ofiary na konto parafialnej Caritas z Żydowa.