Jedni śrubują wyniki, inni startują dla zdrowia, są też tacy, dla których bieg to także przeżycie duchowe. Po raz 27. biegacze z całego świata ruszyli na trasę, której patronuje św. Jan Paweł II.
Na przestrzeni lat impreza z lokalnego biegu, który był hołdem dla Jana Pawła II po jego wizycie w Koszalinie w 1991 r., rozrosła się do poważnego wydarzenia sportowego. Wprawdzie pomysł na sportowe wspominanie Jana Pawła II zrodził się w Koszalinie, ale od lat Bieg Papieski nieodłącznie kojarzy się z Karlinem. Ma swoją renomę i wiernych uczestników.
- Lubię tu przyjeżdżać ze względu na fajną atmosferę, to prawdziwe biegowe święto dla wszystkich. Mój czas nie był rewelacyjny, ale najważniejsze, że udało się wygrać – mówi zwycięzca biegu Siergiej Okseniuk, dla którego był to czwarty start w karlińskich zmaganiach. Ukrainiec wyprzedził na mecie Boniface Mambuę z Keni i swojego rodaka Oleksieja Obuchowskiego. Najszybsza z pań była także reprezentantka Ukrainy, Tatiana Wilisowa.
Choć dla sportowca wynik zawsze jest ważny, dla niektórych biegaczy nie on był najistotniejszy. Dla wielu z nich mniejsze znaczenie mają wyniki i nagrody, większe - przeżycie duchowe. Bo to bieg, który upamiętnia wizytę św. Jana Pawła II w Koszalinie. Najpierw był dziękczynieniem, potem prośbą o wyniesienie na ołtarze. Teraz biegacze mówią, że święty papież pomaga im nie tylko podczas biegu. Niektórzy z nich zabrali na trasę ważne intencje.
- Zajmuję się mężem po wypadku. Nie jest mi łatwo. Pobiegłam, żeby ofiarować mój wysiłek w jego intencji, ale także prosić o siły dla siebie - przyznaje wzruszona Agnieszka Drapkowska z Białogardu.
Honoru prezbiterium koszalińsko-kołobrzeskiego podczas Biegu Papieskiego bronił ks. Tomasz Zabielski. Wikariusz białogardzkiej parafii Mariackiej przyznaje, że bieganie może być drogą rozwoju duchowego.