Skauci Europy spotkali się w Starym Krakowie, by podsumować rok pracy, nadać nowe funkcje i zaprezentować się osobom, które zastanawiają się, czy skauting jest dla nich.
Potwierdza to benedyktyn o. Rafał Dudek, duszpasterz Skautów Europy w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. - Skauting to nie tyle wielkie medialne wydarzenia, ale systematyczna praca, czasem dostrzegana tylko przez najbliższe otoczenie - mówi, dając przykład tego, co mogą zrobić 4 lata pracy w drużynie: nieśmiałego chłopaka ukształtować w odpowiedzialnego i samodzielnego skauta. - To praca organiczna, która odbywa się na co dzień w gromadach, zastępach.
To zaś nie pozostaje bez wpływu na szerszą społeczność, np. klasę, parafię. - Staramy się, by skauci angażowali się w życie swoich parafii, np. jako ministranci, lektorzy. Skauting uczy ich tego, by ze swoimi talentami wychodzili do tych środowisk. I to się udaje - zaznacza o. Dudek.
Co więcej, skauting daje dzieciom siłę do odważnego wyznawania wiary. - W tej kwestii rzadko znajdują wsparcie u rówieśników w klasie - mówi duszpasterz. - Skauting jest tą wspólnotą, która umacnia ich, by wiarą katolicką żyć na co dzień. To jest siła skautingu.
Jak uważa naczelniczka, sukces wychowawczy skautingu leży w tym, że jest to metoda zarazem prosta, jak również rozwijająca młodego człowieka w pełni. Wśród obszarów, które skauting stara się profilować, są: rozwój fizyczny, kształtowanie charakteru, odruchu służby, zmysłu praktycznego oraz odkrywanie Boga.
To wielokierunkowe działanie dostrzega u swojego syna - kołobrzeskiego wilczka Piotra - Magdalena Jachimowska. Przejawia się ono np. w coraz częściej stawianych pytaniach: "Mamo, pomóc ci w czymś?". - Piotrek stał się bardziej ofiarny, widać, jak skauting uczy go samodyscypliny. Ale też pokazuje mu wartości, które zatracają się w świecie - zauważa kołobrzeżanka.
Bartek Glinka - dziś skaut z zastępu Myszołów z hufca sławskiego - do wilczków wciągnął się przez zabawę. Do harcerzy - przez przygody i nowe znajomości. - Widzę, że to, czego tu doświadczam, wpływa na mnie. Mam na myśli także kwestię kontaktu z Bogiem, bo tu jest na to kładziony nacisk, a to jest dla mnie ważne - mówi 15-latek. Jak dodaje, nawet letni obóz w środku lasu nie jest dla niego tak ważny, jak rozwój osobisty i tworzenie wspólnoty z wartościowymi ludźmi. - Postanowiłem zostać na dobre - deklaruje.