Społeczny audyt nie wypada najlepiej. Na jednej plaży są maty, na innej przystosowana toaleta albo amfibia, dzięki której morska kąpiel jest możliwa. Jednak takiej plaży, która byłaby naprawdę dostępna, wciąż brakuje. Dlatego co roku przemierzają 440 km i wołają o zmiany.
W ubiegłym roku Agnieszka wzięła udział symbolicznie. Dołączyła swoje kilometry do kończącej się właśnie akcji. W spacerze, podczas którego rozdawała ulotki informujące o projekcie, towarzyszyli jej tylko dwaj synowie. Ale ziarno padło na podatny grunt.
- To chyba najliczniejsza sztafeta, która wzięła udział w projekcie - cieszy się Agnieszka Szeląg, widząc, jak szukająca schronienia przed deszczem grupka się rozrasta. Choć ostatnim, do czego zachęca aura, jest spacer nad morzem, sztafeta od Ustronia Morskiego do Sarbinowa liczy prawie 20 osób.
Agnieszka na co dzień pracuje z osobami z niepełnosprawnością. Część jej uczniów bez pomocy nigdy nie skorzysta z nadmorskich uroków. Dlatego kiedy w ubiegłym roku poznała Sylwię "Nikko" Biernacką, fotografkę, trenerkę i liderkę społeczną i inicjatorkę kampanii, zachwyciła się jej projektem.
Przez ponad sto przemaszerowanych kilometrów Agata Otrębska sprawdzała ich po kilka dziennie.
- To dla mnie edukacyjnie mocny strzał. Dopiero otworzyły mi się oczy, czego na plażach nie ma, co jest realnie, a co tylko na papierze - przyznaje. Bo to, że na plaży pojawi się jakieś udogodnienie, wcale nie znaczy, że osoba z niepełnosprawnością będzie mogła z niej skorzystać.
- Zobaczyłam po drodze mnóstwo absurdów. Przykład? Toaleta przeznaczona dla osób z niepełnosprawnością z zamkiem usytuowanym tak wysoko, że nie ma szans dosięgnąć go z wózka. Bez informacji, gdzie znajduje się do niej klucz. Można się tylko domyślać, że w pobliskim barze. Barze o tak wysokim kontuarze, że z dołu trzeba krzyczeć, żeby ktoś z obsługi w ogóle zwrócił uwagę. Potem trzeba pokonać całą drogę jeszcze raz, żeby móc podjąć próbę mocowania się z za wysoko założonym zamkiem. Albo mata prowadząca przez plażę, przeznaczona do tego, żeby mogły po niej jeździć wózki, ma... przerwy z piaskiem. Osoba z niepełnosprawnością już ich nie pokona bez pomocy - dodaje.
Dla Agaty to ostatnie, dość mokre, kilometry ponad stukilometrowej wędrówki po zmiany na plażach. Karolina Pawłowska /Foto GośćAgata jest z Katowic. Kibicowała projektowi od dawna, wspierając duchowo przedsięwzięcie swojej koleżanki Nikko. W ubiegłym roku zdecydowała się dołączyć do akcji fizycznie, przechodząc kilka kilometrów. Podczas tegorocznej, ósmej edycji, podjęła się koordynowania jednego etapu trasy i sprawdzenia stukilometrowego odcinka wybrzeża.
- Nazywam to dostępnością niefunkcjonalnie rozparcelowaną. Na jednej plaży jest fajny podjazd, na innej świetnie przygotowana toaleta, na jeszcze innej amfibia do kąpieli. Nie ma jednak ani jednej plaży, w której łańcuch dostępności od parkingu do plaży pozwoliłby osobie z niepełnosprawnością w swobodnym korzystać z nadmorskich uroków - podsumowuje ze smutkiem. Cieszy się za to z kilku spotkań z samorządowcami i urzędnikami. Rokują na zmiany. - Czasami nie jest to kwestia dużych pieniędzy, tylko zrozumienia i wrażliwości - dodaje Agata.
Tegoroczna wędrówka sztafety