W dobie nowych technologii dzieci wciąż pociąga to, co dawne. Zwłaszcza wtedy, kiedy można to zobaczyć z bliska.
Wakacyjne poszukiwanie skarbów i odkrywanie tajemnic wcale nie muszą być domeną Pana Samochodzika.
- Idziemy gęsiego! Nie krzyczymy! - donośny głos przewodnika podaje ostatnie wskazówki dotyczące wejścia na wieżę kościoła mariackiego w Szczecinku. Trwają wakacyjne zajęcia muzealne. Mateusz Zacharewicz oprowadza najmłodszych po wszystkich miejscowych wieżach - św. Mikołaja, Szkoły Podstawowej nr 1, Bismarcka, czy wreszcie tej najwyższej - wieży kościoła Narodzenia Najświętszej Maryi Panny.
Zwiedzający wchodzą w półmrok, a przewodnik zapala latarkę-czołówkę. Słychać jęk zachwytu, kiedy najmłodszym ukazuje się mechanizm. - To jest serce zegara wieży kościoła mariackiego. Niemiecka produkcja firmy Wuele z Bockenem, Mercedes! - mówi Mateusz Zacharewicz, opowiadając o historii tego obiektu.
Dzieci przy mechanizmie starego zegara. Mateusz Sienkiewicz- To, że nasze miasto stać było na zakup takiego drogiego zegara, świadczy o jego bogactwie - dodaje. Bo aż trzy takie urządzenia zamontowano w Szczecinku. I co ciekawe, dwa z nich wciąż działają.
Nagle zwiedzający pochylają się. Ich przewodnik pokazuje leżący na ziemi pocisk. - W 1945 roku, kiedy wariowali tu Niemcy i Rosjanie przez dach wpadła bomba i roztrzaskała mechanizm zegara. A to jest to, co zostało po bombie - mówi pracownik muzeum i zdradza dzieciom, że zegar jeszcze wróci do swoich łask.
Potwierdza to ks. Jacek Lewiński, proboszcz zabytkowej świątyni. - Potrzeba na to sporych środków. Sama renowacja tarczy zegara to jest 100 tysięcy złotych. One wymagają gruntownych zabiegów. Są kolorowe, pięknie zdobione. Drugie tyle to naprawa mechanizmu zegara - wylicza ks. Lewiński.
Na razie na głowie ma ostatni etap remontu wieży kościoła. - Została nam wschodnia ściana nad nawą kościoła. Trzeba wymienić trochę cegieł, naprawić uszczerbki, które się pojawiły i całość dokładnie umyć.
Remont wspiera m.in. MSWiA, które przekazało 100 tysięcy złotych z Funduszu Kościelnego. Po 20 tysięcy pochodzi z kasy miasta i powiatu. Reszta to wkład własny parafii - na przykład pieniądze zebrane podczas czerwcowego festynu.