Po raz kolejny fale Morza Miłości zalały darłowski rynek. Uczestnicy festynu świętowali, bawili się i zasilali konto miejscowego hospicjum.
Kilkudziesięciu wolontariuszy, długa lista darczyńców oraz cała rzesza gotowych do kupowania losów i wrzucania pieniędzy do puszek. Choć impreza dopiero nabiera rumieńców, na miejskim rynku już jest gwarno i tłoczno. W ten sposób mieszkańcy miasta i okolic pokazują, że Dom Hospicyjno-Opiekuńczy Caritas jest dla nich ważnym miejscem. Do włączenia się w organizację festynu nie trzeba ich specjalnie namawiać.
- Mamy blisko 150 sponsorów, którzy przekazali fanty na licytację, zafundowali nagrody w loterii czy w inny sposób wsparli przedsięwzięcie. Zaangażowały się wszystkie gminy z terenu powiatu - cieszy się Joanna Klimowicz, prezes Fundacji „Morze Miłości”, która organizuje doroczny festyn.
- To pokazuje, że hospicjum to nasza wspólna sprawa. Wraz z tym rośnie świadomość, czym jest hospicjum. Coraz więcej rodzin skorzystało z opieki, którą ono daje, coraz więcej osób ma też możliwość bezpośrednio skonfrontować negatywne stereotypy z rzeczywistością. To miejsce jest bardzo potrzebne, zapewnia nie tylko bardzo dobre warunki, ale i świetną atmosferę - dodaje.
Do zabawy i pomagania zachęca co roku darłowian Fundacja "Morze Miłości". Karolina Pawłowska /Foto GośćW ubiegłym roku festyn zasilił konto hospicjum kwotą ponad 23 tys. zł. Pieniądze te przeznaczone zostały na wyposażenie nowej części placówki. W tym uzbierana kwota pomoże w zakupie samochodu.
- Obecność hospicjum przenika do świadomość ludzi. I to bardzo dobrze, bo zainteresowanie hospicjum oznacza tak naprawdę zainteresowanie osobami chorymi. Dzisiaj, opowiadając w hospicjum o tym, co wydarzy się na darłowskim rynku, mówiłem: „to dzieje się ze względu na was”. Nie ze względu na zabawę, jakąś ideę, budynek, ale ze względu na osoby chore. Nie wiem, czy wszyscy w Darłowie i w powiecie rozpoznają już hospicjum, ale wiem, że nie brakuje tu ludzi wrażliwych - mówi ks. Krzysztof Sendecki, dyrektor Domu Hospicyjno-Opiekuńczego Caritas im. bp. Czesława Domina.
Jak zauważa, festyn jest także ważny dla osób, które zetknęły się z hospicjum poprzez chorobę najbliższych.
- Bardzo często te osoby wracają, chcą się angażować, pomagać. Na festynie spotykamy się w innych okolicznościach: nie na sali, przy łóżku chorego, ale na zabawie, świętowaniu, radosnym byciu razem. Chcemy ucieszyć się tym, że jesteśmy wspólnotą. I to jest istota: hospicjum to nie budynek, ale ludzie, którzy tworzą wspólnotę. To jest największym skarbem - dodaje duszpasterz.