Przestrzeń miasta to – zwłaszcza latem – mieszkanie wielu bezdomnych. Od jesieni tę koszalińską odwiedzają Bracia Miłosiernego Pana, którzy niosą im chleb, napoje, rozmowę i modlitwę.
Odrażający? Owszem, tacy bywają ci, którzy na ulicy śpią, jedzą, chorują… po prostu żyją. To np. młody chłopak leżący we własnych fekaliach w śmietniku, którego obchodzący takie legowiska Bracia Miłosiernego Pana budzą, karmią. Albo śmierdzący mężczyzna z zakażonymi ranami palców stóp, które bracia biorą w dłonie i z delikatnością oczyszczają. – Wychodzimy, żeby dotrzeć tam, gdzie nikt inny nie dotrze – mówi brat Franciszek ze zgromadzenia powstałego półtora roku temu w Domu Miłosierdzia. – Oni sami do naszego domu czy do kościoła nie przyjdą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.