Blisko 100 osób z całej diecezji zebrało się na zakończeniu wakacji Skautów Europy w Chudaczewku k. Starego Krakowa. Na uczestników czekała gra terenowa, ognisko integracyjne i konferencja na temat aktualnych problemów wychowawczych.
W konferencji, którą usłyszeli rodzice skautów, duszpasterz zwrócił uwagę m.in. na negatywne skutki nadopiekuńczości. Zbytnia troska, jak zauważył, czasami przybiera formę ścisłej kontroli, która w rezultacie nie pozwala dziecku dobrze się rozwijać. - Czasami rodzice chcą mieć wgląd we wszystko, co robi ich dziecko, nie dając mu zgody na pewną samodzielność - zauważa duszpasterz.
Dlatego celem spotkania w Chudaczewku było zwiększenie świadomości rodziców dotyczącej skautingu. - Zauważyliśmy taką potrzebę. Jeśli zakładamy, że to jest organizacja, która ma pomóc rodzicom w wychowaniu ich dzieci, to rodzice powinni dobrze orientować się w pedagogice i sposobie działania Skautów Europy. Idea jest taka, żeby rodzice zobaczyli, co ich dzieci robią na zbiórkach czy obozach - tłumaczy o. Rafał Dudek, benedyktyn, diecezjalny duszpasterz Skautów Europy.
Problem zauważa też jeden z ojców, którego syn jest już skautem. - Myślę, że niektórym rodzicom przydałyby się takie wyjazdy, żeby zdobyć zaufanie do osób które prowadzą te zajęcia. Ci, którzy jeszcze nie byli, powinni przyjść i spróbować pobyć z dzieckiem przez pierwsze zbiórki. To jest najważniejsza rzecz - wskazuje tata harcerza Igora.
Jak widzą skauting rodzice, którzy zdecydowali się zaproponować swoim dzieciom taką formę aktywności?
Dla Wioletty i Macieja, rodziców wilczka Franka, skauting to forma spędzania czasu, która idzie trochę w poprzek panującym dziś trendom. - Tutaj dzieciaki są na świeżym powietrzu w zgodzie z naturą, bez dostępu do internetu. W dodatku łączy się to z wiarą i duchem chrześcijańskim - wyjaśnia pani Wioletta. - Skauting uczy odpowiedzialności i pomagania drugiemu człowiekowi oraz zaradności w codziennym życiu - dodaje jej mąż Maciej.
- Każdy wyjazd to jest jakiś stres, ale z drugiej strony wiemy, że skautingiem zajmują się odpowiedzialni ludzie, którzy przykładają się do tego, żeby bezpieczeństwo było na pierwszym miejscu. Jesteśmy spokojni, bo wiemy komu powierzamy nasze dziecko - dodają zgodnie.
Na temat wyjazdów wypowiada się także Mariusz Jakimiak, ojciec dwójki skautów. Zauważa, że 3-tygodniowe obozy dobrze robią jego dzieciom. Z jednej strony, jak mówi, stają się bardziej samodzielne, a z drugiej bardziej doceniają to, co mają.
- Mam takie wspomnienie pierwszego powrotu mojego syna po 3 tygodniach obozu. Przygotowaliśmy mu bramę w domu i pamiętam, że jak wyszedł z samochodu, przycisnął mnie tak bardzo mocno do siebie i przez dwie minuty płakał ze wzruszenia. Ja też się wzruszyłem. Wiedziałem, że on zgromadził w sobie dużo różnych emocji i chciał w ten sposób wyrzucić to z siebie - wspomina mężczyzna.
Na pozytywne zmiany wskazuje też Monika Glinka, mama harcerza Bartka. W jej ocenie dzięki skautingowi syn stał się samodzielny, pomysłowy, towarzyski i pracowity. Chętniej wykonuje obowiązki domowe i angażuje się w różne inicjatywy. - Jeśli ma jakieś zadanie, to je wykonuje i chętniej próbuje też nowych rzeczy. Ostatnio sam zrobił pizzę i bardzo dobrze mu to wyszło Jest też bardzo kontaktową osobą, nie ma barier podczas nawiązywania nowych znajomości. Niedawno byliśmy na wczasach i naprawdę byłam pod wrażeniem, że ledwo przyjechaliśmy, a już miał mnóstwo kolegów i koleżanek - zauważa mama skauta.
On sam również widzi to, co daje mu zaangażowanie w skauting. - Zacząłem całkowicie inaczej postrzegać świat. Zauważyłem, co robię źle w stosunku do rodziców i staram się to zmieniać. Może nie zawsze to wychodzi, ale z roku na rok jest coraz lepiej. Częściej pomagam rodzicom, nawet jeśli mi się nie chce” - przyznaje Bartek.
Jak mówią rodzice i ich dzieci, skauting dobrze wpływa też na relacje w rodzinie. - Zaczęliśmy więcej razem się modlić i rozmawiać - mówi 16-letnia harcerka Emilia.
- Są momenty, kiedy jako rodzice włączamy się w różne działania. Niedawno byliśmy na spływie kajakowym ojców z synami. Bardzo skorzystałem z tego czasu i na pewno są to wartościowe chwile, w których możemy spędzić czas z dziećmi - docenia pan Maciej, tata wilczka Franka.
Jeśli chodzi o hufiec męski działający w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, jest w nim ok. 200 skautów. Grupy działają w Słupsku, Ustce, Sławsku, Koszalinie, Kołobrzegu, Szczecinku, Miastku i w Pile. Dziewczęta nie mają jeszcze swojego hufca. Jest ich również ok. 200.